czwartek, 29 grudnia 2016

5. Komunikacja niewerbalna


— To co, wrócimy do listy Anapol? — zapytał Irek przeżuwając ostatni kęs jajecznicy. — Bo mnie strasznie korci, żeby powiedzieć parę słów o zdolnościach komunikacyjnych. A te trzeba, no trzeba mieć duże — wykonał nieprzystojny gest ręką i wybuchnął śmiechem. — Kiedyś sądziłem, że z moimi zdolnościami komunikacyjnymi jest raczej średnio. Zdecydowanie wolę trzymać ludzi na werbalny dystans. A i jakieś spoufalanie się przez gesty mi nie idzie. Ale stopniowo zacząłem odkrywać, że nieźle rozumiem komunikaty niewerbalne wysyłane w moją stronę, a ów dystans czy pozory nieogarnięcia sprawiają, że mogę nie reagować. I wygląda do „naturalnie”. Zastanawiał się Pan dlaczego ciągle nie jesteśmy na Ty? Mój facet od początku nie bawi się w oficjalne formy. Razem sprawiliśmy radość mojemu klientowi. Opowiadam Panu o jakichś intymnych kwestiach. A do tego ciągle utrzymuję pewien dystans. Nie mówię Panu po imieniu z tych samych powodów, z jakich nie próbowałem się do Pana dobrać, gdy byliśmy z Jurkiem. A miałem ochotę zlać się po jego fujarze do Pana ust. Tyle tylko, że czuję, że wtedy by Pan nie napisał już reportażu. Między nami musi być choćby szczątkowy dystans, żeby mógł Pan wywiązać się z zadania. O kochanku, nie ważne czy płatnym czy nie, by Pan już nie napisał. O koledze też niespecjalnie. Do tego po naszej wspólnej pracy, Pana heteroseksualizm stanął pod znakiem zapytania, moje spoufalanie się mógłby Pan odebrać jako zagrożenie. Nie musi mi Pan tego mówić. Po prostu jakoś to do mnie dociera. I akceptuję to, choć nie powiem, że zawsze łatwo i z chęcią. Póki co, jeszcze nie czas na negocjowanie granic tej relacji. Jeśli mam rację, to moje zdolności komunikacyjne faktycznie nie są najgorsze. Sporo rozumiem, jestem gotów negocjować. I jakoś uprzedzam ewentualne pretensje czy pochwały. A to ważne, gdy się nie jest monogamistą.

To ułatwia budowanie związku — znam niektóre potrzeby Kuby, o których mi nie mówił. I z kochankiem zdążyłem solidnie poćwiczyć, zanim wypróbowałem je w naszym domowym łóżku. Ale ułatwia to też kontakt z klientami. Bo przecież nie wszyscy są sypiają z facetami, a nawet jeśli, to i tak nie muszą mieć ochoty na seks ze mną. Zresztą, ja też mogę nie mieć ochoty na seks z tymi, którzy mają na mnie ochotę. Mówiłem już jednak Panu, że decyduję się na płatny seks, gdy ktoś wyjdzie z inicjatywą. Rzadko robi się to wprost. Umiejętności komunikacyjne mocno się tutaj przydają. Mogę tu nawet dać przykład.

Mam ucznia, z którym od dawna praktykuję jogę. Jest z zawodu ortopedą. Miałem kiedyś mały wypadek. Nic wielkiego mi się nie stało, ale bolała mnie lewa kostka i ten ból nie mijał. Jacek dał mi skierowanie na tomografię i powiedział, żebym zabrał wyniki na naszą praktykę. Tak też zrobiłem. Zazwyczaj praktykę zaczynamy od razu po moim przyjściu, ale Jacek chciał najpierw zobaczyć wyniki. Zaproponował mi przy tym nalewkę z rokitnika. Nie piję przed praktyką, ale mnie kusił mówiąc, że to pewnie jeszcze nie piłem, że warto się rozluźnić, że później może nie być okazji. Dałem się w końcu namówić. Jacek podając mi kieliszek delikatnie i niby przypadkiem pogładził swoją ręką moje palce. Gdy spróbowałem i cierpki smak alkoholu rozlał się po moim języku, zaczął opowiadać, jaki to ma dobroczynny wpływ na organizm i jak ładnie po tej nalewce pachnie oddech. Potem przejrzał zdjęcia, na których nic niepokojącego nie znalazł. Zastanowił się nam maściami dla mnie. Nalał drugi kieliszek, znów niby przypadkiem gładząc mnie po palcach. A w końcu powiedział, że zaraz zaczynamy praktykę, tylko on musi się odświeżyć. Poszedł do łazienki, ale dziwnym trafem nie domknął drzwi. Rozbierać też zaczął się przy nich. Widziałem, jak zdejmuj bluzkę, spodenki. Ruszyłem dupę z miejsca i poszedłem do niego. Stał w samych majtkach. Od progu zaczął mnie całować. A całuje świetnie. Potem obaj wylądowaliśmy pod prysznicem.

— Nie chcę dziś jogi — powiedział, gdy wyszliśmy z kabiny. — Lepiej pomasuj mi plecy.

Wytarliśmy się nawzajem ręcznikami, a on pociągnął mnie do sypialni. Położył się na łóżku, ręką wskazał mi jakieś pachnące mazidło i czekał. Nie znam się specjalnie na masowaniu, ale jego umięśnione plecy i seksowne łydki kusiły. Nabrałem więc nieco mazidła i zacząłem jeździć po nim rękoma tak, jak wydawało mi się, że będzie przyjemnie. W pewnym momencie kazał mi zatrzymać się na chwilę, a sam przekręcił się głową w moją stronę. Mnie było teraz wygodniej masować jego pośladki i uda, a on zaczął swoimi rękami ugniatać moje łydki. Bez zapowiedzi odwrócił się na plecy i moim oczom znów ukazał się jego sterczący drągal. Nie wiem, co go tak bardzo podnieciło: masowanie moich łydek, moje masowanie jego pleców czy fakt, ze wszystko odbywa się w takiej właśnie scenerii. Nie zastanawiałem się jednak nad tym. Zająłem się masowaniem jego brzucha, choć jego maczuga mi to utrudniała. Drąg wślizgiwał mi się w dłonie, podskakiwał i powodował, że mój wzwód stawał się coraz mocniejszy. Naoliwiłem jego kutasa, kilka razy przesunąłem od nasady do szczytu i na brzuchu Jacka pojawiła się ogromna kałuża białego, gęstego nasienia. Stwierdziłem wówczas, ze teraz «przeszkadzacz» powinien nieco się uspokoić i mogę dalej wcierać w jego brzuch mazidło masażowe. Pomieszane ze spermą. Stanąłem za głową Jacka i zacząłem rozcierać jego klatkę piersiową. On w tym czasie zaczął masować moje pośladki i tak zsunął się z łóżka, że mógł włożyć głowę pomiędzy moje nogi. Wtedy zaczęła się jazda. Sięgając rękoma coraz niżej do klatki piersiowej Jacka wbijałem się członkiem coraz głębiej w jego usta. A ciągnął wspaniale! Im dalej sięgałem w stronę jego brzucha, tym głębiej wbijałem się w jego gardło. On zaczynał się krztusić, a jego drąg coraz bardziej się podnosił. Po raz pierwszy byłem w takiej sytuacji. Przez to pewnie tak szybko doszedłem. Jacek był jednak miłośnikiem tego sportu i nie chciał już kończyć. Teraz to on przejął inicjatywę masażową, ale zamiast mazidła użył rozgrzewającej oliwki.  Od razu fala ciepła i jednoczesnego podniecenia przelała się przeze mnie. Jacek coraz mocniej dociskał swoje ciało do mojego. Czułem na skórze dotyk jego dłoni a jego brzuch i klatka piersiowa prześlizgiwały się po moich plecach. Wyładowaliśmy tak spleceni na dywanie i zaczęliśmy się siłować.



Ocieraliśmy się o siebie cały czas, nasze usta obejmowały się wzajemnie, oddechy łączyły a jego sterczący drag wślizgiwał się rytmicznie między moje uda. Zacisnąłem mocniej nogi i pozwoliłem mu na rzniecie. Widać było, ze bardzo taki sposób przypadł mu do gustu. Rytmiczne pchnięcia spowodowały, po chwili eksplodował. Żebym nie był stratny, bo wytrysku zaczął robić mi laskę. Wkładał w to dużo wysiłku a jednocześnie co chwila zmieniał techniki ciągnięcia. Wspaniale było, kiedy brał mnie tak głęboko, ze zaczynał się krztusić a oczy wilgotniały mu od łez. Drugi raz także zakończyłem głęboko w jego gardle. Byliśmy mocno zmęczeni, ale w pieszczotach Jacka dało się wyczuć jakąś nerwowość. Tu też zrozumiałem komunikat — trzeba było się zbierać. Bo zaraz mieli wrócić jego domownicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz