środa, 28 grudnia 2016

3. Popioły


— I ma m rozumieć, że żadna z rzeczy, o której Pan mówi, nie była dla Pana problematyczna? — zapytał Mateusz.

— Wręcz przeciwnie. Nawet nie sądziłem, że może tak to brzmieć. Czas robi swoje. Wie Pan, najbardziej problematyczne było chyba zaakceptowanie siebie. Przez długi czas żyłem jak przykładny monogamista. Fakt, często byłem sfrustrowany. Wkurzało mnie bycie samcem alfa przy jednoczesnym emocjonalnym dominowaniu partnera. Miałem ochotę doświadczyć czegoś jeszcze. Ale uciekałem przed tym. W sumie to moje potrzeby nazwał mój eks. I to już w czasach, gdy byliśmy przyjaciółmi. Obaj złapaliśmy dystans, w tym on zdystansował się do swoich emocji, a z tymi bywało jak u divy, nawet, gdy były uzasadnione. To przy nim otworzyłem się seksualnie. Dał mi poczucie bezpieczeństwa, gdy wylądowaliśmy w łóżku z kimś trzecim. Także, jak Pan widzi, moja niezależność była „pełna” — Irek wybuchnął śmiechem. — Inaczej było w przypadku seksu za kasę. Tłumaczyłem uczniowi asanę i tak jakoś się stało, że skończyliśmy w innym układzie, niż planowałem. Było fajnie. I byłoby tyle, gdyby w moich rękach nie wylądowało wyższe honorarium. Wylądowało, przyjąłem. Wydało mi się to fair. Tak się zaczęło. Choć i tu bywają problemy. Zdarzało się, że po jakimś czasie klient koniecznie chciał, żebym został „tym jednym kochankiem”. W takich chwilach zawsze mam poczucie, że jestem dobry, więc klient mnie chce, ale chce też przyoszczędzić. Nie idę na to. Układ ma być czysty. Zresztą mam dla Pana propozycję — Irek spojrzał Mateuszowi głęboko, aż przeszły go ciarki. — Przed nami weekend. Jeśli nie spieszy się Panu do domu, możemy Pana przenocować. Dokończymy rozmowę, skomentuję Panu resztę „listy Anapol”. Przy okazji będzie miał Pan okazję poobserwować, ja żyjemy. Chociaż dzisiaj w nocy będzie grzecznie., bo jutro z rana chcę Pana gdzieś zabrać, co Pan na to?

Mateusz był wyraźnie zaskoczony. Po tym, co usłyszał, nie był też pewien, czy propozycja jest zupełnie niewinna. Ale nie miał też planów na weekend. Jego dziewczyna miała gościnne wykłady, sam zrezygnował z odwiedzin u znajomych. A okazja mogła okazać się bezcenna dla reportażu.

— Dobra — zgodził się po chwili. I dziękuję, że chce się Panu poświęcić mi aż tyle czasu.

***

Mateusz nie spodziewał się, że „rano” znaczyć będzie dokładnie rano. Irek ściągnął go z łóżka tuż po szóstej przynosząc filiżankę smolistej kawy i kawałek słodkiego rogala.

— Za jakieś pół godziny widzimy się na dole — powiedział. — Na siódmą musimy być na Rudzie.

Mateusz podniósł się niechętnie. Umoczył usta w filiżance i poczuł, jak kawa i przyprawy pobudzają mu krew i dodają energii. Wszedł pod prysznic. Chłodnawa woda całkiem postawiła go na nogi. Dokończył ablucje i zszedł na dół. Irek siedział już w samochodzie. Ubrany był w obcisły, sportowy strój. Na tylnym siedzeniu leżały maty.

— Zobaczy Pan moją lekcję — rzucił do Mateusza, gdy ten mościł się na siedzeniu przy kierowcy. — Szkoda, że nie ma Pan dresu, ale jakby co, proszę się dołączyć. Pozna Pan też jednego z moich klientów, nie miał nic przeciwko. Ćwiczymy razem od dość dawna. W lesie, co może Pana zdziwić. Ale Popioły są naprawdę wyjątkowo malownicze. Poza tym są dla nas bezpieczne. Jurek jest księdzem, dyskrecja jest więc konieczna.



Mateusz chciał coś powiedzieć, ale Irek dał znać, żeby poczekał. Zerknął w lusterko i po tym, jak skręcił w jakąś większą ulicę, zaczął kontynuować:

— Szukaliśmy bezpiecznego miejsca, zanim zostaliśmy kochankami. On bardzo chciał ćwiczyć jogę, ale ta nie jest zbyt dobrze widziana przez konserwatywny kler. Szef naszej diecezji jest bardzo konserwatywny, więc sam Pan rozumie. Mój atut polegał na tym, że daję indywidualne lekcje i można się ze mną umówić w niemal dowolnym miejscu. Jurek swego czasu biegał po Popiołach. Są tam opuszczone drewniane wille. Znalazł jedną, gdzie od biedy można się zaszyć, żeby poćwiczyć jogę. No i namówił mnie, żebym go uczył. A że w pewnym momencie zaczął mnie podrywać i że od słowa do słowa przeszliśmy do mojego kutasa między jego udami, to już inna sprawa. Jesteśmy na miejscu — dorzucił zatrzymując samochód.

— Ćwiczy Pan? Bo musimy zrobić rozgrzewkę.

— No nie biegam raczej — powiedział Mateusz. — A zakwasów wolę się nie nabawić.

— To nie będzie daleko i nie będzie szybko. Da Pan radę. No i przy okazji może Pan ponieść maty.

Irek wręczył Mateuszowi ekwipunek i truchtem pobiegł w stronę lasu. Mateusz, nieco szybszym krokiem, poszedł za nim.

Las faktycznie robił wrażenie. Na liściach drzew igrało słońce, tworząc malownicze światłocienie. Kamienie czy reszty budynków porastał gęsty mech. W powietrzu czuć było specyficzny grzybny zapach ściółki. Irek biegł oglądając się za Mateuszem, który konsekwentnie nie chciał przyspieszyć. Weszli w las głębiej niż się spodziewał. Z bocznej leśnej ścieżki wynurzył się jakiś człowiek. Biegł wyraźnie w ich kierunku. Zrównał się z Irkiem, a wtedy obaj zatrzymali się czekając na Mateusza.

— Jurek, to Pan Mateusz — Irek dokonał prezentacji.

Uścisk Jurka był zdecydowanie mniej stanowczy niż Irka. Nieco bardziej kobiecy. Obaj byli podobnego wzrostu. Jurek miał nieco dłuższy nos i trzydniowy zarost.

— Miło mi — powiedział Jurek. — Ale zdążymy pogadać. Czas na ruch. Gonimy się Panowie?

Rzucił pytanie i wpadł pędem w jedną z leśnych alejek. Irek zaśmiał się i pobiegł za nim. Mateusz, żeby się nie zgubić, nie miał wyjścia. W końcu musiał intensywniej poprzebierać nogami.




***

Nad głową mieli rozwalający się sufit. W pomieszczeniu pachniało wilgocią i drzewami. Rozłożyli maty.

— Zaczynamy od relaksu — powiedział Irek, zdecydowanie bardziej do Mateusza niż do Jurka.

Pomógł Mateuszowi ułożyć na macie kostki, a potem pomógł mu się na nich położyć. Jego spokojny głos o specyficznej strukturze pieprzy mówił o oddechu, odpoczynku, napełnianiu się energią. Potem powoli przeszli do varjasany i adho mukha virasany. Ja tłumaczył Irek, miało to rozluźnić ich nogi i pozwolić im zapomnieć o stresach. Poprzez oddech ukoić ciało.

— Czas na psa głową w dół — powiedział Irek. — Mateuszu, odepchnij się dłońmi od podłogi, a pośladki wypchnij do sufitu. Wyprostuj nogi i ręce. Stopy na szerokość bioder. Nie przeginaj pleców.



Instruował go dalej podchodząc do Jurka, który płynnie wszedł w pozycje. Gdy był blisko silnie uderzył go dłonią w pośladki. Raz, drugi, trzeci. Następnie zsunął legginsy z pośladków Jurka i przywarł do nich ustami. Były jędrne i rozpalone od klapsów. Zanurkował językiem w aureoli. Jurek napiął zwieracze, żeby stawić opór językowi Irka. Mateusz zrezygnował z dalszego ćwiczenia. Usiadł na piętach i zaczął przyglądać się temu, co robią kochankowie. Gdy Irek napierał językiem na zwieracz przebijając się do środa, Jurek mruczał. A przez legginsy zaczął drgać członek. Niewielkie z początku wybrzuszenie pulsowało rosnąc do jakiś zatrważających rozmiarów. Widać, że pieszczoty Irka musiały sprawiać partnerowi niesamowitą przyjemność. Mateusz poczuł, że ogrania go podniecenie. Co było dziwne, seks gejowski nigdy go bowiem nie pociągał, a pornole, które widział, nigdy na niego nie zadziały. Na żywo to jednak co innego — pomyślał. — I ten olbrzymi chuj. Fascynowała go myśl, że coś tak wielkiego może zanurzyć się w Irku. Choć zaraz, Irek mówił, że jest aktywem. To znaczy, że ksiądz z gromnicą między nogami daje dupy… Ta myśl zdziwiła go, ale podziałała jeszcze bardziej stymulująco. Jurek opadł na kolana, dając odpocząć przeciążonym pośladkom. Irek jednak nie odrywał się od jego tyłka, liżąc go zawzięcie. Do języka dorzucił ręce, to rozpychając się palcami w dziurce Jurka, to obmacując przez spodnie jego chuja. W końcu uwolnił go. Pała nie była jeszcze w pełnym wzwodzie, choć już robiła niewiarygodne wrażenie. Spod niej zwisały duże, owłosione jądra. Jurek z Irkiem spojrzeli w stronę Mateusza.

— Może się Pan dołączy? — zapytał Irek.

— Eeee…, zapowietrzył się Mateusz. — Ale ja jestem, no ten, jednak hetero — wyjąkał.

— To żaden problem — zaśmiał się Jurek. — Przyjemność to przyjemność zobaczysz.

— A przynajmniej będzie Pan lepiej widział — powiedział Irek. — Kutas Jurka w pełni budzi się dopiero w trakcie rżnięcia. Warto to zobaczyć. No dalej, niech się Pan nie boi.

Mateusz wprawdzie na chwiejnych nogach, ale podszedł do chłopaków. Serce waliło mu jak młotem.

— Połóż się — powiedział Jurek. Następnie klęknął nad twarzą Mateusza, a sam wtulił swoją twarz w jego krocze. Nie dało się już ukryć, że Mateusz miał wzwód. Irek zdjął swoje legginsy. Z kieszonki w bluzce wyjął gumkę i żel. Jego kutas był znacznie mniejszy niż Jurka. Mateusz pomyślał, że jego też jest ciutkę dłuższy. Był za to kształtny i wspaniale sztywny. Wyglądał jak obrzezany prezentując dużą, połyskującą, czerwoną żołądź. Irek ubrał go, utaplał palce w żelu zanurzając je w Jurku. I natarł. Wbił się do środka jednym ruchem. Widok „z dołu” jak kutas wbija się w męski tyłek miał w sobie coś niesamowicie uroczego. Mateusz poczuł, że przechodzą go po plecach ciarki. Księdzu także musiało być dobrze, bo jego członek zaczął dalej rosnąć. Był już tak duży, że chcąc czy nie dotknął warg leżącego Mateusza. Mateusz czuł wilgotną od śluzu żołądź, jądra Irka w jakimś szaleńczym tańcu obijały się o jędrne pośladki Jura. Rozchylił usta i pozwolił, by księżowska pyta znalazła się wewnątrz. Taka subtelna zachęta wystarczyła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz