środa, 28 grudnia 2016

1. Prolog


Prawdę powiedziawszy, wszystko było inaczej niż zazwyczaj. Mateusz przywykł, że ludzie niechętnie się z nim spotykają. Dla jednych opowiadanie o życiu intymnym jest złamaniem reguł. Inni boją się, że ktoś pozna ich po głosie czy szczegółach z biografii, a w dzisiejszych czasach życie na opak z narzucanymi politycznie regułami może mieć nieciekawe konsekwencje.  Irek jednak zgodził się od razu. A do tego zaproponował spotkanie z dnia na dzień.

Mateusz słabo znał Łódź, ale dojazd na Żubardzką okazał się prosty. Przeliczył się tylko w sprawie korków. Na miejsce dotarł dziesięć minut przed czasem, ale musiał jeszcze zaparkować. Pod salą koncertową nie dało się nic znaleźć. Zadzwonił do Irka, który lekko poddenerwowanym głosem odesłał go pod „Cud Miód”.

— Poczekam na Ciebie, najwyżej się trochę spóźnimy — powiedział.

Sam nie był w stanie wymyśleć nic innego, więc posłuchał. Pod knajpą też nie było łatwo zaparkować, ale wypatrzył w końcu wolne miejsce. Zatrzymał się, zwinął marynarkę z tylnego siedzenia i ruszył z kopyta. Zdyszany wpadł do środka. Irek faktycznie na niego czekał. Przystojniejszy niż się spodziewałem —pomyślał Mateusz patrząc na bruneta o śniadej cerze. Był od niego nieco niższy, w fajnej marynarce i śmiesznym krawacie z napisem „Jestem sexy i wiem o tym”. Podali sobie ręce. Uścisk Irka był mocy, by nie powiedzieć stalowy.

— Chodźmy — rzucił. — Mój facet trzyma dla nas miejsca.

Podeszli do drzwi. Bileterka otworzyła je cicho, a oni wślizgnęli się do środka. Orkiestra grała w najlepsze, gdy oni starali się dyskretnie dotrzeć do swojego rzędu.

— Straciliście uwerturę — wyszeptał do nich z naganą blondyn o bujnej czuprynie i zmysłowych ustach. Podał dłoń Mateuszowi i przedstawił się — Kuba jestem. Potem pociągnął go lekko, dając do zrozumienia, żeby usiadł z jego prawej strony. Tak zrobił, a gdy wziął głęboki oddech poczuł, jak ogarnia go zmęczenie. — To musical o Łodzi — usłyszał w uchu szept Jakuba. — Fajnie, że zobaczysz.



***

Spektakl faktycznie warto było zobaczyć. Mateusz razem z resztą widzów zerwał się na koniec z fotela i zaczął entuzjastycznie bić brawo. Kuba szepnął coś do Irka. Widzowie zaczęli wychodzić.

— Niech Pan wyciśnie z niego wszystko — Kuba zwrócił się do Mateusza. — Będzie miał Pan czego słuchać. Ja idę do znajomych za kulisy. Tylko niech Pan pamięta — puścił oko —, że długo myślałem, że Irek to porządny monogamiczny samiec alfa. Ale samiec alfa chyba nie może być monogamiczny — puścił oko i poszedł.

— Długo jesteście razem? — zapytał Mateusz.

— Ponad pięć lat — odpowiedział Irek. — Nieco krócej mieszkamy ze sobą.

— Ładny staż.

— To prawda.

— Obaj jesteście poliamoryczni?

— Ech — żachnął się — Kuba być może. Ale jemu najlepiej jest ze mną. A ja uważam, że słowo poliamoria jest przereklamowane. Dlatego chciałem z Panem pogadać, bo może warto w ramach reportaży o poliamorii zrobić i taki — o przereklamowaniu.

— Ale nie jest Pan monogamiczny? — zapytał zaskoczony Mateusz.

— Zdecydowanie nie jestem. Chodźmy może do knajpy, gdzie Pan zaparkował. Liczę, że będą tam warunki do spokojnej rozmowy, to dowie się Pan więcej.

— OK — potaknął Mateusz. — Ciekawi mnie tylko, jak Pana facet daje sobie radę.

— Wie Pan, było burzliwie. Nie mówiłem mu od początku, mój błąd. Ale z drugiej strony związał się ze mną, gdy byłem z kimś innym. Tamten związek przeszedł mi w przyjaźń, ostatnio bardziej wirtualną z braku czasu. Dotarło do niego, że przez naszą miłość ktoś też mógł cierpieć, a jednak nie odwrócił się ode mnie czy od nas. Myślę, że to dało mu do myślenia.

Weszli do środka. Wnętrze było dość ciemne i dość ciężkie. Ludzi było niewielu, co w połączeniu z atmosferą pozwalało się zaszyć. Usiedli i zamówili herbatę. Mateusz wyciągnął notes, w którym zrobił notatkę, i dyktafon.

— Nie będzie Panu przeszkadzać? — zapytał.

Irek pokręcił przecząco głową.

— To świetnie.

Kelner przyniósł filiżanki i czajniczki z herbatą. Gdy wszystko znalazło się już na stole Irek poprosił, żeby im nie przeszkadzał.

— Gdybyśmy czegoś potrzebowali, poproszę Pana.

Kelner potaknął i odszedł.

— To co, zaczynamy?

— Jasne.

— A zatem, poliamoria jest według Pana przereklamowana?

— Zdecydowanie. To fajny idea, tak swoją drogą. Ale na ogół służy u nas do tego, żeby ładniej nazwać rozwiązłość. To tak, jakby wstydzić się rozwiązłości, ale jak ładniej się ją nazwie, to już tego wstydu nie czuć. Mam dość hipokryzji i nie będę udawał kogoś, kim nie jestem. Kocham Kubę i dobrze mi z nim, także w łóżku. Kocham przyjaciół, z którymi w łóżku też mi dobrze. To może być od biedy krąg poliamoryczny. Ale w łóżku dobrze mi też z kochankami. Z klientami bywa lepiej lub gorzej, ale sypiam z nimi przy okazji i nie ze wszystkimi. To już na pewno nie jest poliamoria. Za to jest to sposób na samorealizację. Nie jedyny, co mam nadzieję, wyjdzie w naszych rozmowach. Niemniej jestem kurwiarzem i nie wstydzę się tego. Potrzebuję seksu, bo rozwija mnie i spełnia. Inaczej, gdy za pomocą ciała buduję bliskość z partnerem. Inaczej, gdy ląduję w łóżku z kochankiem. A jeszcze inaczej, gdy to element pracy. To nie są doświadczenia wymienne i potrzebuję wszystkich. O tym chcę Panu opowiedzieć.    


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz