poniedziałek, 16 stycznia 2017

8. Śniadaniowy gag fag


Mateusz zerknął na zegarek. Minęła 5.30. Za kwadrans umówił się z chłopakami na śniadanie. Zaczynał się normalny dzień pracy. Oni jechali do swoich firm, Mateusz zaś miał wrócić do redakcji, ale z Kubą i Irkiem umówił się na kolejny tydzień. Wstał i poszedł wziąć prysznic. W głowie miał ciągle sen, który wywoływał erekcję. Pozwolił, by ciepły strumień wody lał mu się po plecach i po pośladkach, a samemu ulżył sobie ręcznie. Ubrał się. Zebrał najważniejsze rzeczy, resztę zostawiając do następnego pobytu i zszedł do kuchni. Sytuacja, którą zastał, nieco go zdziwiła. Na stole czekało wprawdzie śniadanie, z odstawionej kawiarki unosiła się para i zapach kawy. Ale jakby miało nie być gości, Kuba z Irkiem zajęci byli sobą.
Na odsuniętym od stołu krześle siedział Irek. Był tylko w podkoszulce na ramiączkach. Jego zgrabne, owłosione nogi pięknie wyglądały w porannym słońcu. Przed nim klęczał Kuba obrabiając mu pałę. A raczej uprawiając seks oralny. Bo Irek dociskał jego głowę do swojego brzucha i ostrymi, krótkimi ruchami posuwał swojego faceta w usta. Kuba krztusił się, ale Irek nie odpuszczał. Nie było mowy, żeby robić przerwę czy spłycić ruchy. Nie robił sobie też nic z tego, że z kącików ust Kuby sączyły się na jego skórę strużki wydzieliny, którą odkrztuszał dławiąc się. Mateusz poczuł, że jego kutas znowu staje. Żeby jakoś zapanować nad sytuacja postanowił nalać sobie kawy. Wziął filiżankę i podszedł do kawiarki. A gdy kawa zaczęła wypełniać naczynie usłyszał za plecami małą szamotaninę. Odwrócił się. Irek prawie przewrócił krzesło podnosząc biodra i wbijając się maksymalnie głęboko w gardło Kuby. Ten ruch był stanowczy i wystudiowany.
Irek nadział Kubę pod stosownym kątem i szybko wyszedł z jego ust podstawiając pod nie ręce. Po chwili wylądowały na nich soki Kuby. Irek odwrócił go prędko i natarł tym dziurę Kuby. Sądząc po jego minie, musiało zapiec. Potem rzucił: Siadaj! Wrócił na krzesło. Nawilżony w ten specyficzny sposób Kuba usiadł mu na członku, syknął z bólu, gdy kutas przebił się przez zwieracz. I zaczęła się kolejna galopada. Kuba dyszał, gdy Irek nie tylko go rżnął ale jeszcze podgryzał mu sutki. Gdy i Irek zaczął dyszeć, odezwał się leżący na stole telefon. Kuba sięgnął po niego i ironicznie się uśmiechnął. To Twój nowy kierownik — powiedział. — Odbierz. I dysz, tylko delikatniej. Niech mu się ochota narobi. Irek wziął aparat i grzecznie odebrał połączenie. Zaczęła się rozmowa, w której Irkowi szło średnio: zjadał końcówki, zachłystywał się powietrzem. Ale temat musiał być ważny, bo z lekka zwolnił ruchy w dupie Kuby. Stały się one mniej energiczne i krótsze – Irek pozwolił, by Kuba nadziała się na niego do końca „bezwładem siedzenia” i stymulował go teraz lekkim przesuwaniem żołędzi. Popijając kawę Mateusz masował się po kroczu, ciągle starając się trzymać pion. W pewnym momencie Kuba odwrócił się w jego stronę i rzucił —widzisz, nie same pizdy Cię kręcą. Irek dał mu znać, żeby był ciszej, w końcu rozmawia. Ale diablik w oczach Kuby jasno sugerował, że mu na tym nie zależy. Albo i zależy. Bycie podsłuchiwanym widocznie go nakręcało. Albo jednak same pizdy, bo w ruchaniu będzie Ci wszystko jedno. Masz ochotę na moją? — zapytał dobitnie. Potem wstał z Irka, podszedł do Mateusza i wyciągnął mu ptaka. Possał go chwilę. A potem ręką wskazał stół. Na śniadanie zerzniecie mnie obaj — powiedział wyjmując telefon z ręki Irka. Nie wyłączył go jednak, będąc pewnym, że druga strona linii uważnie słucha i jest nakręcona. Odsunął talerze i zakomenderował. Mateusz, kładź się. Większy chuj pierwszy nadziewa cipę. Poślinił rękę, natarł członek Mateusza i swoją dziurę. Po czym z łatwością się nadział. Pogalopował chwilę i kazał Irkowi się dołączyć. Mateusz czuł, jak obciska go dupa Kuby i obciera kutas Irka. Było to niepowtarzalne doznanie, choć za cenę jazdy na oklep. Ale kto by się w takiej sytuacji zastanawiał nad kwestią bezpieczeństwa? Tym bardziej, że na goło Irek posuwał zazwyczaj tylko swojego faceta. Kuba dyszał i jęczał, aktywnie współpracując z nimi swoją dupą. Spust w mój ryj! — zarządził, gdy kutasami zaczęły targać konwulsje. Podniósł się błyskawicznie i obie pyty wziął do ust, które po chwili wypełniły się nasieniem. Śniadanie z dupy do mordy — skwitował zadowolony.   


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz