piątek, 20 stycznia 2017

10. Odkrywanie biseksa


Chłodne strumienie wody działały pobudzająco na jego zmęczone namiętnościami nocy ciało. Lubił w takich chwilach nie wycierać się po wyjściu spod prysznica, tylko zarzucać na siebie miękki i ciepły szlafrok. Zrobił tak, po czym wyszedł z łazienki. Wszedł do kuchni, żeby zrobić sobie mocną kawę. Przy stole siedziała Kaśka, zaczytana w gazecie. Podszedł do niej i pochyliwszy się mocno pocałował w szyję. Zapach piżma, który poczuł, i gładkość jej skóry znów wywołały w nim burzę pożądania. Nie sądził, że regularne wyjazdy do chłopaków i wszystko, co z nimi (musiał) robić, spowodują, że nie będzie się w stanie nią nasycić. Przy czym pragnął jej nie tylko fizycznie, ale też duchowo. Miał poczucie, że dopiero teraz uświadamia sobie, jak Kaśka jest mu bliska. Czuł też jednak, że wszystko to wydarza się, bo więcej doświadczył i lepiej zna swoje potrzeby. Nie był już w stanie sobie wyobrazić, że odetnie wszystko to, co jest mu w stanie dać inny mężczyzna. Prawda — żeby wywiązać się z umowy z Irkiem i Kubą musiał robić także te rzeczy, które nijak nie sprawiały mu satysfakcji. Nawet to miało jednak swój plus — poznawał własne granice, których nie był świadom. Wciąż też marzył o tym, że jego odkryta nagle biseksualność nie przerazi Kaśki. Był też pewien, że najlepszym wejściem w tę nową sytuację będzie to, że zacznie ona pożądać jego partnera. Niestety, umówił się z Irkiem, ze to będzie on. Niestety — Mateusz zaczął bowiem rozumieć, że trawi go potrzeba prawdziwej, głębokiej fascynacji i bliskości, taki związek w trójkę. Irek mógł co najwyżej zainicjować biseksualny seks, a wszystko, co temu sprzyjało, było tylko aktorską sztuczką kurwiarza. Ale nie miał pomysłu, kto mógłby zastąpić Irka w działaniu. Nie miał też jak zerwać umowy, bo przewidziano tam stosowne kary. Tak czy owak, tego poranka miał zacząć działać. Pierwszy krok — zacząć rozmawiać o męskim biseksualizmie. Kuba wymyślił, żeby przedyskutował z Kaśką fikcyjny materiał na równie nierealny reportaż. W trakcie pobytu u nich wymyślił zręb historii. Oni nanieśli swoje poprawki. A teraz miał nastąpić „test”.



— Wiesz, Kochanie — powiedział Mateusz — poznałem w Łodzi ciekawego chłopaka. Jest młody, ma dziewiętnaście lat. Próbuje właśnie oswoić swój biseksualizm, po tym, jak ogarnął jakoś to, że w ogóle jest „seksualny”.

Kaśka spojrzała na niego pytająco.

— Tak, wiem jak to brzmi. Miał chłopak zwyczajnie pecha. Był przez kilka lat eurosierotą. Jak sam mówi, rodziców ma fajnych i bardzo otwartych. Ale w pewnym momencie musieli ruszyć do pracy poza Polskę. A nim zajęła się babka. Katechetka. I to spod znaku najbardziej betonowej części Radia Maryja. Zajęła się to dobre słowo — układała mu choćby grafik dnia. Musiał regularnie słuchać audycji z Torunia, ona zaś robiła mu pogawędki o życiu w cnocie, pielęgnowaniu duży, o tym, że pożądanie jest szatańskie, jego koleżanki są zepsute i lubią się kurwić. Jak wychodził z domu, musiał mówić z kim i kiedy wróci. Babka krzywo patrzyła też na jego pierwsze szkolne miłości. No i dawała mu różne broszury, między innymi o homoseksualizmie, a potem go odpytywała. Pilnowała też, żeby chodził do spowiedzi, a wcześniej przy niej robił rachunek sumienia. Musiał wtedy siedzieć nad listą grzechów, w której duża część dotyczyła sfery seksualnej. Chłopak przez to wszystko wpadł w nerwicę. Trudno wyobrazić sobie dorastającego chłopaka bez chcicy, ale bał się go — bo bał się babki. Napięcie rozładowywał kompulsywnym onanizowaniem się. Ale to zwrotnie wpędzało go w wyrzuty sumienia. Zaklęty krąg. Pierwszy wyłom spowodowała starsza siostra jego kolegi z klasy. On miał niemal 16 lat, ona miała niedługo 17kę.  Wpadł jej w oko i postanowiła go rozkochać. I nie odpuściła, mimo jego uników. Jej brat orientował się nieco w jego sytuacji domowej. Wymyślili, że zapiszą się z Piotrkiem na kółko historyczne. To da pretekst, żeby więcej uczyć się w domu. Pod przykrywką tego będzie Piotrka zapraszał do siebie. Tyle, że Piotrek musiał opanować dziobanie historii w innym czasie, żeby babka widziała jakieś wyniki. No i ta zrobili, a w ramach historii Piotrek poznał choćby, czym jest pocałunek. Powiedział mi, że było to dla niego wstrząsem i mógł całować się cały czas. Magda uczyła go jeszcze pieszczot. To im wystarczało. Poza tym przynosiła mu lektury, zupełnie inne niż te od babki. Czytała mu też na głos Markiza de Sade. Szokowały go niektóre opisy, ale Magda nie koncentrowała się głównie na spółkowaniu, ale na filozoficznych tyradach. W pewnym momencie wymyśliła, że przestudiują porządnie wywody Bandole’a o duszy po to, żeby przy jakiejś konfrontacji Piotrek wyjechał nimi babce. Zrobili też małą prowokację. Piotrek kupił prezerwatywy i zostawił je w kieszeni spodni. Był pewien, że babka je przegląda i nie pomylił się. Gdy rano wstał, zobaczył, ze babka czatuje pod drzwiami jego pokoju. Stała z paczką gum w ręce. Z piorunującym wzrokiem. I zaczęła się karczemna awantura. Był zachwycony, gdy widział jej minę gdy spokojnie, lodowatym głosem mówił jej, że niedługo zeżrą ją robaki. Bo dusza jest urojeniem, a swoją cnotą, która ma służyć temu urojeniu, może się podetrzeć. Na spazmy i ryki reagował śmiechem. Po tym wszystkim oburzona babka zadzwoniła do rodziców Piotra wyżalić się. Niechcący powiedziała jednak za dużo i rodzice, po raz pierwszy dowiadując się o pewnych sprawach, wzięli stronę syna. Tego było starej za wiele. Powiedziała, że w takim razie nie życzy sobie, żeby bachor przebywał pod jej dachem. Stanęło więc, że przeniesie się do mieszkania rodziców, a jedno z nich wróci z zagranicy szybciej.

— Jezu, ale jazda — powiedziała Kaśka.


— Ale to nie wszystko. Chłopak w kwestii tego, że pożądanie jest normalne, naprostował się. Sam mi też powiedział, że stał się maniakalnym mineciarzem. Nie w sensie dużej liczby partnerek, ale zakochał się. I to nie w siostrze kolegi. Jest ze swoją dziewczyną od ponad dwóch lat. A jak o niej mówi — Mateusz zamyślił się. — Jakby składała się z trzech elementów: empatii, intelektu i cipki. Czy raczej muszli, jak mówi. Od której, gdyby mógł, nie odrywałby ust. Wyznał mi, że lizanie kobiety jest dla niego jak pranajama. Wtedy czuje, że oddycha naprawdę. Zestrajając się ze swoją dziewczyną, z miękkością i falistością jej warg, twardością łechtaczki, uspokaja się. Uwielbia zasysać ją na głębokim wdechu i wstrzymywać akcję. Przy wydechu atakując językiem. Stwierdził też, że jej życiodajny sok, smakujący jak retsina, harmonia ruchów i cykl oddechów uwalniają jego umysł. Pozwalają żeglować w głąb siebie. No i właśnie w trakcie takiej żeglugi napotkał w sobie pragnienie, by w trakcie pieszczot pojawił się drugi mężczyzna. Pożądanie do swojej płci poczuł nieco później, na wyjeździe klasowym. Gdy siedząc ściśnięty w autokarze ocierał się o nogę kolegi z klasy. Snuł fantazje, a im mocniej szczytował ze swoją partnerką i im bliższa mu ona była, tym bardziej czuł głód mężczyzny. W końcu jej o tym powiedział, a to, co go zdziwiło, to zrozumienie z jej strony. Nawet na jego urodziny zamówiła prostytuta. Kochali się razem, a ona zadbała o to, by mógł zakosztować tyłka prostytuta, ale też by sam mógł się oddać. Jak o tym rozmawialiśmy, był świeżo po tym zdarzeniu. Wciąż go fascynowało, choć go nie oswoił. Bo wciąż miał problem z oswojeniem siebie. To musi być piękne, taki trójkąt — powiedział Mateusz do Kaśki. — Opisał mi zresztą swoje odczucia. Do reportażu. Zostawiam Ci. Ciekawe, co powiesz.

środa, 18 stycznia 2017

9. Umowa o dzieło


Słuchajcie, nie wiem czy przyjadę — jęknął Mateusz do telefonu. — Może te ostatnie rzeczy do reportażu ustalimy mailem? Bo kuźwa, mam mętlik po naszym ostatnim spotkaniu. Potrzebuję dystansu.

Nie marudź — w słuchawce rozległ się głos Irka. — Pogadamy na żywo, powiesz, o co chodzi i jakiś dystans wypracujemy.

***

Kuba kazał Mateuszowi założyć obcisłe spodnie. Do tego sportowe buty, odkryte kostki. A na gołą klatkę piersiową letnia parka. Sam miał na sobie czarne jeansy i ciemną bawełnianą bluzkę z długim rękawem. Gdy Mateusz był już gotowy zeszli na dół. Chwilę stali przy bramie, gdy zza zakrętu pojawił się samochód Irka. Zatrzymał się płynnie przy nich. Obok niego siedział ks. Jurek, który kiwnął im głową na powitanie. Kuba usiadł za Irkiem, Matuszowi zostawiając miejsce za duchowym. Gdy byli już w środku Mateusz zauważył, że od szyi księdza idzie smycz. Irek miał ją owiniętą wokół dłoni, którą trzymał kierownicę. Nie miał czasu się nad tym zastanowić, gdy Kuba stanowczym ruchem odkręcił jego głowę w swoim kierunku. W drugiej ręce trzymał skórzaną obroże ze smyczą.

— Zapniemy Cię — powiedział. — W końcu psy trzeba trzymać na smyczy, gdy wychodzi się na spacer.

Mateusz nie był zachwycony tym pomysłem, ale się zgodził. Kuba sprawnie uwinął się z zapinaniem tak, że obroża bardzo lekko podduszała Mateusza. Potem — na wzór Irka — owinął sobie smycz na dłoni i zapadł się w fotel. W samochodzie panowało milczenie. Mateusz, któremu serce zaczęło walić z poddenerwowania, zaczął wyglądać przez okna. Mijali właśnie jakiś cmentarz. Po drugiej stronie miał na horyzoncie jakiś kolorowy budynek. Kuba przesłaniał widok, dlatego gdy go minęli odwrócił się, by zerknąć na niego w tylnej szybie. Kolory i ich rozkład skojarzyły mu się wtedy z Mondrianem. Jechali potem przez jakąś dzielnicę domków jednorodzinnych i  wjechali w osiedle.




Ich punktem docelowym okazał się plac, który — po tym, jak wysiedli z samochodu — spodobał się Mateuszowi. Z trzech stron okalały go arkady. Pośrodku oczy cieszyła zieleń. A cztery rogi wieńczyły nietypowe jak na blokowisko wieżowce. Rozejrzawszy się po placu zerknął a Jurka. Mógł teraz zobaczyć, że ten nie miał obroży założonej na szyi. Koniec smyczy opinał mu biceps. Dzięki takiemu rozwiązaniu widoczna była koloratka założono do koszuli. Irek z Kubą pociągnęli za smycze i skierowali się ku jednym z arkad. A potem, bardzo powolnym krokiem, poprowadzili „psy” wokół placu. Minęli sklep mięsny, po skręcie pocztę. Ludzi nie było wprawdzie dużo, ale ci, których mijali, patrzyli na nich zszokowani. Chyba właśnie o taki efekt miało chodzić. Zatrzymali się pod delikatesami rybnymi. Tam czekała na nich parka dresów. Na oko po czterdziestce. Irek z Kubą przywitali się z nimi mocnymi uściskami dłoni. To Antek i Krzysztof — Irek przedstawił ich Mateuszowi. — Nasi dzisiejsi gospodarze. Jurek już ich zna. Dresy wdały się w rozmowę z Kubą i Irkiem, którzy pociągnęli za sobą pozostałych. Nie szli do żadnego z wieżowców. Miejsce wybrane zostało więc tak, żeby przeciągnąć „psy” także przez kawałek osiedla. Po kilkuminutowym spacerze dobili wreszcie do czteropiętrowego bloku i zaczęli wchodzić do góry.

Antek z Krzysztofem mieszkali na trzecim piętrze, a ich mieszanie okazało się trzypokojowe. Do dwóch pokoi drzwi były zamknięte. W trzecim panował mrok, pewnie zasłonili rolety. Jasna była tylko kuchnia, do której weszli.  Antek zdjął też parkę z Mateusza. Na stole stały porozstawianie puszki piwa, butelki z wodą, kanapki z łososiem i dwie misi czegoś, co przypominało karmę dla psów. Irek zaczął otwierać alkohol i podał Kubie i znajomym. Wpakował też sobie do ust kanapkę i przeżuwając, kazał Mateuszowi i Jarkowi klęknąć. Potem podstawił im miski z karmą i kazał zjeść do ostatniego okrucha. Jurek od razu wziął się do roboty, chrupiąc głośno. Mateusz ociągał się, za co dostał od Krzysztofa w łeb. A potem poleciały bluzgi, „zachęcające” do konsumpcji. Mateusz nabrał karmy do ust — była twarda  i okrutnie słona, ale zaczął ją grzecznie jeść. Gdy zeszła druga kolejka z piwem, a miski były prawie wyjedzone, Kuba podetknął Mateuszowi kubek z wodą i pozwolił się napić. A potem czwórca zabrała podopiecznych do pokoju. Zapalili boczne światłe światło. Mateusz zobaczył pokój urządzony do seksualnych zabaw. Ściany obite były materiałem, który z jednej strony umilał opieranie się, a z drugiej — wyciszał. Pośrodku było okrągłe podwyższenie. Zrzucać gacie! — zakomenderował Antek. — A potem grzecznie na czworaka na scenę! Nie tak —¨rzucił ze złością, gdy Mateusz uklęknął obok Jurka. Twarzami do siebie, ale nieco z boku, żeby ktoś mógł wam stanąć przed mordą! Mateusz karnie przemieścił się. Spojrzał na przystojną twarz Jurka, która zdradzała spokój. Pozostali rozebrali się i w powietrzy uniósł się zapach używanych i nie do końca umytych pał. Przed Mateuszem wylądował Antek. Miał nieduże, przyklejone niemal do podbrzusza jądra. Jego kutas był średniej długości, ale za to bardzo gruby i mocno zakrzywiony. Przed Jurkiem stanął nagi Kuba. Gdy Antek natarł na usta Mateusza, Kuba puścił na Jurka strugę moczu. Mateusz niemal natychmiast poczuł, że ktoś odlewa się na jego tyłek. Najpierw z daleka, a potem przebija się z lekka przez zwieracz, by wypełnić go moczem od środka. Sądząc po jękach, które wydawał Jurek, czwarty z kolesi musiał penetrować mu dupsko. Mateusz krztusił się chujem, który rżnął mu gardło. Targały nim torsje i ślinił się potężnie. Wolał jednak to, niż picie uryny, co chciwie robił ksiądz. No tak — pomyślał — psie żarcie jest słone, a nie dali mu nawet łyka wody. Antek złapał go za uszy i jeszcze mocniej zaczął posuwać. W jego ślady poszedł Kuba, któremu pęcherz opróżnił się do ostatka. Gość stojący za Mateuszem zaczął lizać mu dziurę. Okazało się, że był to Irek. Jurka musiał zatem obrabiać Krzysztof. Tak też było, bo po chwili z podwyższenia zeszli Kuba z Antkiem, a weszła tam pozostała dwójka. Usiedli pośrodku i wyciągnęli nogi, tak, że noga Irka znajdowała się pod brzuchem Mateusza, a Krzysztofa — pod brzuchem Jurka. Antek z Kubą nałożyli im na stopy żel. A potem nadziali na duże palce dupy pasywów. Mateusza przeszył ból, penetracja palcem od stopy była dość hardcorowa. Starał się jednak rozluźnić i znaleźć w tym jakąkolwiek przyjemność, by przetrwać. Jurek za to wyglądał na zadowolonego. No, teraz już obaj są luźni — powiedział Irek. Możemy rżnąć na dobre. Tylko niech się ładnie wypną na krawędzi sceny. Tak zrobili. Aktywi ustawili się w wygodnej odległości od siebie. Na Mateusza jako pierwszy spadł krzywy chuj Antka. Wbił się po same jaja, po czym wyszedł. Koło przekręciło się i w taki sam sposób wylądował w jego dupie Kutas Irka. Potem palce Kuby, który jednak nie rżnął, bawił się za to w palcówę i fist, a na końcu Krzyśka. Takich rund na jedno głębokie nadzianie odbyli kilka. Potem kazano im położyć się na plecach. Bokiem, tak, żeby mogli przelizać sobie ryje. A aktywi ruchali ich, już każdy w swoim tempie i ze zmieniającą się techniką. Mateusz całując się z Jurkiem miał wrażenie, że ten jest w całości swoją dupą. I że jako dupa przeżywa nieziemską rozkosz. Postanowił pójść w jego ślady. Skupił się na tym, co czuje. Jak inaczej może obcisnąć zwieraczami poszczególnego chuja, jak zmieniają się doznania w zależności od głębokości i tempa pchnięć, czy pokrzywienia kutasów. Najbardziej podobało mu się chyba z Krzysztofem, który był o wiele dłuższy niż Irek. I nie był tak krzywy, jak Antek. Podobało mu się, gdy w bardzo szybkim tempie masakrował mu dupę by potem zwalniać. Wyciągać chuja raz do połowy, raz zupełnie. I wwierać się w niego od nowa. Starał się wyczuć jego rytm, by pomagać mu ruchami bioder. Jego własny członek sterczał mocno, a dupa, rozwalana przez kochanków, pulsowała od gorąca. Ciekawe, co robi Kuba? — zdążył pomyśleć, zanim odpłynął. Nie zauważył, że Jurek penetrowany był jednocześnie chujem Irka i łapą Kuby. A jego miało coś podobnego czekać za moment.



***

Po co ci dystans — zapytał Kuba. — Nie lepiej zrobić tak, żeby Twoja dziewczyna rozsmakowała się w tym, jak wali Cię facet? Da się zrobić.

Ale że jak? — wyjąkał Mateusz.

No, Irek Ci ją zbałamuci, a potem razem wylądujecie w łóżku. Tyle, że to już nie za darmo. Bo Irek jednak nie jest specjalnie hetero.

I myślisz, że on się zgodzi?

Już się zgodził. Byliśmy pewni, że to w tym rzecz — zaśmiał się Kuba. — Ale… ale musisz zagrać naszych warunkach. Za całość kasa, ale poza tym, musisz też dać dupy. Rozsmakować się nie tylko w posuwaniu.

Eeee… — wyjąkał Mateusz z przerażeniem na twarzy.

Żadne eee… dbamy o Twoją laskę. Jak dasz się posunąć, będziesz mniej więcej wiedział, co ona czuje. I zrobisz się lepszy w łóżku. A co sam przeżyjesz, to Twoje — zaśmiał się dość demonicznie. — No i żebyś się nie wymigał, a my nie byli stratni, podpiszesz umowę o dzieło. A aneksem, takim dla nas. W nim będzie, o co chodzi dokładnie w tym dziele. W umowie ujmiemy to ogólnie i dodamy, że zobowiązujesz się współdziałać we wszystkim, co pozwoli najlepiej dzieło zrealizować.

poniedziałek, 16 stycznia 2017

8. Śniadaniowy gag fag


Mateusz zerknął na zegarek. Minęła 5.30. Za kwadrans umówił się z chłopakami na śniadanie. Zaczynał się normalny dzień pracy. Oni jechali do swoich firm, Mateusz zaś miał wrócić do redakcji, ale z Kubą i Irkiem umówił się na kolejny tydzień. Wstał i poszedł wziąć prysznic. W głowie miał ciągle sen, który wywoływał erekcję. Pozwolił, by ciepły strumień wody lał mu się po plecach i po pośladkach, a samemu ulżył sobie ręcznie. Ubrał się. Zebrał najważniejsze rzeczy, resztę zostawiając do następnego pobytu i zszedł do kuchni. Sytuacja, którą zastał, nieco go zdziwiła. Na stole czekało wprawdzie śniadanie, z odstawionej kawiarki unosiła się para i zapach kawy. Ale jakby miało nie być gości, Kuba z Irkiem zajęci byli sobą.
Na odsuniętym od stołu krześle siedział Irek. Był tylko w podkoszulce na ramiączkach. Jego zgrabne, owłosione nogi pięknie wyglądały w porannym słońcu. Przed nim klęczał Kuba obrabiając mu pałę. A raczej uprawiając seks oralny. Bo Irek dociskał jego głowę do swojego brzucha i ostrymi, krótkimi ruchami posuwał swojego faceta w usta. Kuba krztusił się, ale Irek nie odpuszczał. Nie było mowy, żeby robić przerwę czy spłycić ruchy. Nie robił sobie też nic z tego, że z kącików ust Kuby sączyły się na jego skórę strużki wydzieliny, którą odkrztuszał dławiąc się. Mateusz poczuł, że jego kutas znowu staje. Żeby jakoś zapanować nad sytuacja postanowił nalać sobie kawy. Wziął filiżankę i podszedł do kawiarki. A gdy kawa zaczęła wypełniać naczynie usłyszał za plecami małą szamotaninę. Odwrócił się. Irek prawie przewrócił krzesło podnosząc biodra i wbijając się maksymalnie głęboko w gardło Kuby. Ten ruch był stanowczy i wystudiowany.
Irek nadział Kubę pod stosownym kątem i szybko wyszedł z jego ust podstawiając pod nie ręce. Po chwili wylądowały na nich soki Kuby. Irek odwrócił go prędko i natarł tym dziurę Kuby. Sądząc po jego minie, musiało zapiec. Potem rzucił: Siadaj! Wrócił na krzesło. Nawilżony w ten specyficzny sposób Kuba usiadł mu na członku, syknął z bólu, gdy kutas przebił się przez zwieracz. I zaczęła się kolejna galopada. Kuba dyszał, gdy Irek nie tylko go rżnął ale jeszcze podgryzał mu sutki. Gdy i Irek zaczął dyszeć, odezwał się leżący na stole telefon. Kuba sięgnął po niego i ironicznie się uśmiechnął. To Twój nowy kierownik — powiedział. — Odbierz. I dysz, tylko delikatniej. Niech mu się ochota narobi. Irek wziął aparat i grzecznie odebrał połączenie. Zaczęła się rozmowa, w której Irkowi szło średnio: zjadał końcówki, zachłystywał się powietrzem. Ale temat musiał być ważny, bo z lekka zwolnił ruchy w dupie Kuby. Stały się one mniej energiczne i krótsze – Irek pozwolił, by Kuba nadziała się na niego do końca „bezwładem siedzenia” i stymulował go teraz lekkim przesuwaniem żołędzi. Popijając kawę Mateusz masował się po kroczu, ciągle starając się trzymać pion. W pewnym momencie Kuba odwrócił się w jego stronę i rzucił —widzisz, nie same pizdy Cię kręcą. Irek dał mu znać, żeby był ciszej, w końcu rozmawia. Ale diablik w oczach Kuby jasno sugerował, że mu na tym nie zależy. Albo i zależy. Bycie podsłuchiwanym widocznie go nakręcało. Albo jednak same pizdy, bo w ruchaniu będzie Ci wszystko jedno. Masz ochotę na moją? — zapytał dobitnie. Potem wstał z Irka, podszedł do Mateusza i wyciągnął mu ptaka. Possał go chwilę. A potem ręką wskazał stół. Na śniadanie zerzniecie mnie obaj — powiedział wyjmując telefon z ręki Irka. Nie wyłączył go jednak, będąc pewnym, że druga strona linii uważnie słucha i jest nakręcona. Odsunął talerze i zakomenderował. Mateusz, kładź się. Większy chuj pierwszy nadziewa cipę. Poślinił rękę, natarł członek Mateusza i swoją dziurę. Po czym z łatwością się nadział. Pogalopował chwilę i kazał Irkowi się dołączyć. Mateusz czuł, jak obciska go dupa Kuby i obciera kutas Irka. Było to niepowtarzalne doznanie, choć za cenę jazdy na oklep. Ale kto by się w takiej sytuacji zastanawiał nad kwestią bezpieczeństwa? Tym bardziej, że na goło Irek posuwał zazwyczaj tylko swojego faceta. Kuba dyszał i jęczał, aktywnie współpracując z nimi swoją dupą. Spust w mój ryj! — zarządził, gdy kutasami zaczęły targać konwulsje. Podniósł się błyskawicznie i obie pyty wziął do ust, które po chwili wypełniły się nasieniem. Śniadanie z dupy do mordy — skwitował zadowolony.   


sobota, 14 stycznia 2017

7. Sen


Rozmowa przez telefon uświadomiła Mateuszowi, że porządnie stęsknił się za Kaśką. Miał poczucie, że o takim materiale na reportaż nie mógł nawet śnić. Ale o ile fajniej by było, gdyby po dniu spędzonym z chłopakami mógł się do niej przytulić. Już niedługo — pomyślał otwierając lapka. Znalazł plik z notatkami i zaczął wstukiwać przemyślenia z ostatniej rozmowy. Irek opowiadał wtedy o kosztach, które płaci za swój styl życia. Ciekawe — powiedział Mateusz do siebie —. Nie sądziłem, że tak mu będzie doskwierać niezrozumienie, a przez to samotność. Samotny kurwiarz w związku z facetem, który się na to godzi — trochę jak kwadratowe koło. A jednak… a jednak nie sam seks. Widać, bycie zrozumianym przez bliskich jest ważne.

„Irek mówił — nastukał na klawiaturze —, że przed większością znajomych kryje się ze swoim sposobem życia. Kiedyś miał więcej luzu, ale po wyautowaniu kilka osób, które uznawał za przyjaciół, wypięło się na niego. Zarzucali mu niemoralność, seksoholizm, to że jest widać pusty w środku, że ludzie nic dla niego nie znaczą. Podkreślił, że łatwiej mieć kochankę czy kochanka na boku, byle jednego. Bo wtedy, jak coś się wyda, przez moment jest niefajnie, ale można zacząć nawijać o uczuciach i te pe, dzięki czemu sytuacja staje się do przełknięcia. Bycie emocjonalnie i uczuciowo zaangażowanym w związek, a seksualnie i życiowo w inne relacje to już insza bajka. Irek podkreślił, że jeśli coś uznaje u siebie za niemoralne, to fakt, że długo okłamywał Kubę. Ci od kochanek i kochanków na ogół okłamują partnerów cały czas. Co tu jest zatem niemoralne? Irek czuł się też osamotniony ze względu na sposób, w jaki generalnie widział seks. A przecież seks to pole do niesamowicie intensywnego doświadczenia estetycznego. Jest jak joga i taniec jednocześnie. Pozycje są jak figury i kroki w balecie. Jeśli pozwala się innym widzieć, jak uprawia się seks, to ten taneczny charakter zazwyczaj ich zachwyca”.

Mateusz przetarł oczy. Ziewnął. Przeciągnął się i wstał od komputera. Był na tyle zmęczony, że nie chciało mu się brać prysznica. Opłukał twarz, umył żeby i położył się. Zamykając oczy zaczął myśleć o Kaśce. O jej jędrnych piersiach i sterczących sutkach, które uwielbiał szczypać a potem ssać. O gładkich i jędrnych udach, które lubił całować wędrując w kierunku gładko ogolonej cipki. Na języku poczuł jej ciepło i zaczął marzyć o tym, jak zaczyna powoli lizać ją wzdłuż. Raz, drugi, trzeci. Bez pośpiechu. Długim, pozbawionym jakiejkolwiek nerwowości ruchem. Potem przywierał do niej ustami. Zagłębiał się  w nią na zmianę penetrując koniuszkiem języka i całym językiem. Pieścił wilgotne wargi sromowe i tak jak lubiła — zaczynał mocno ssać łechtaczkę. Penis Mateusza stanął twardo a on zaczął masować sobie jądra. Pojękiwał cicho, gdy uświadomił sobie, że tym razem Kaśka nie ogoliła cipki, choć włosy nie były długie. Nabrał na nią jeszcze większej ochoty, gdy zaniepokoiło go, że włosy na cipce są ciemne. Czyżby Kaśka się ufarbowała? I gdzie się podziała jej łechtaczka? Miał wrażenie, że ją ssie, a penetrował językiem jej wnętrze. Tyle, że było ono ciasne. Ona zaciskała się na jego języku w sposób niemożliwy do zrobienia. I uświadomił sobie, że to, co liże, to tyłek Irka, który przed nim klęczy. Tym, co zaciskało się na języku, były jego zwieracze. Mocne, zupełnie nierozluźnione, takie, których nigdy nie penetrował żaden kutas. Po raz pierwszy lizał męską dupę, ale to było przyjemne. Tak samo, jak trzaskanie Kaśce minety. Żeby dać językowi nieco wytchnienia, wysunął się z wnętrza Irka. Długimi, powolnymi ruchami, którymi rozgrzewał Kaśkę, potraktował rowek między pośladkami, pocałował i przygryzł każdą z półkul i wrócił do penetrowania Irkowego wnętrza. Mateusz bezwiednie chwycił swojego penisa i zaczął go masturbować gdy poczuł, ze Irek kładzie go na plecach. Widział teraz szczyt jego szczupłych, porośniętych czarnymi włosami ud. Nieduży, ale zgrabny członek wyglądający jak obrzezany wymierzony był w Mateusza jak miecz. Irek splunął, palcami rozluźnił Mateusza i stanowczym ruchem wbił się w niego swoim kutasem. Zabolało. Mateusz zawył z bólu, który pomieszał się z odczuciem gorąca. A potem, za każdym kolejnym pchnięciem, robiło mu się coraz przyjemniej. Irek zmieniał technikę, to przebijał się przez zwieracz samą żołedzią, to penetrował go wolnymi, długimi ruchami, to szalał, nadziewając go na siebie w ekspresowym tempie. Ponownie zwolnił, znów przeszedł na napoczynanie go żołędzią.
Ale tak jeszcze się nie czuł — to niemożliwe, żeby żołądź tak zmieniła kształt. I chyba nie da się wprawiać ją w takie ruchy. Mateusz podniósł głowę i zobaczył między nogami Kaśkę, która penetrowała go ręką. Irek klęczał koło niej, robiąc jej palcówkę i tłumacząc, jak pogłębiać fisting.

Obudził się zlany potem i mokry od nasienia.





piątek, 6 stycznia 2017

6. Zbawczy fisting


— A jak Ty się w tym wszystkim odnajdujesz? — Mateusz znienacka zapytał Kubę.

Popatrzył na mnie, ale zamiast coś odpowiedzieć, zamyślił się.

— Irek mówi, że na tym korzystasz. Seksualnie — nie dawał za wygraną.

— Napijesz się jeszcze kawy? — odpowiedział Kuba. — Będę miał chwilę na ułożenie sobie myśli, a może kawa jakoś mnie rozrusza. Bo to w sumie i trudne dla mnie, i intymne. Ale z drugiej strony wiesz już tyle, że nie ma co się spinać.

Pokiwałem głową. Kuba wziął kawiarkę, poza kawą wrzucił do niej jakieś przyprawy i nastawił na gaz. Potem naszykował filiżanki, mleko i wszystko ustawił na stole. Irek w tym czasie wyjął ciastka ze słoja. Mateusz odniósł wrażenie, że stracił trochę luzu, jakby fakt, że Kuba też ma dorzucić swoje trzy gorsze trochę go zaniepokoił. W końcu wszyscy dostali filiżanki z parującym i pięknie pachnącym płynem. Kuba westchnął i zaczął:

— Dla mnie to wszystko było wyzwaniem. I w pewnym sensie jest nadal. To prawda, że przez długi czas nie miałem pojęcia, że Irek się puszcza. Było mi  z nim dobrze, miałem wrażenie, że jemu ze mną też. Nie widziałem powodu, żeby coś miało dziać się „na boku”. Jego późne wracanie do domu też mnie nie niepokoiło — robi kilka rzeczy na raz. Utrzymać się trzeba. Fakt — zanim zaczęliśmy być ze sobą, mimo pracy miał dla mnie więcej czasu. To o tyle dziwne, że przyjeżdżał do mnie niezły szmat drogi. Ale jakoś się nad tym nie zastanawiałem. Potem znalazłem Puszczalskich z zasadami. Popodkreślał w tej książce różne rzeczy, wyglądała zresztą na nieźle sczytaną. I poczułem niepokój. Ale nie dlatego że uświadomiłem sobie seksoholizm Irka. Nie. Poszedłem stereotypem — że ma kogoś na boku, kocha go, układa sobie drugie życie. I to było dla mnie nieznośne. I chyba wciąż miałbym z tym problem. Gdy dowiedziałem się, że sypia z połową miasta, wściekłem się. Nawet chciałem się wynieść. Ale szybko poczułem ulgę — ma duże potrzeby łóżkowe, ale nie zdradza mnie uczuciowo. Heureka! Może da się z tym żyć! Co ja będę krył, chyba nie umiałbym się nim podzielić uczuciowo. Nie nadaję się na poliamorystę. Muszę się czuć wyjątkowy, ten jedyny, miłość przeżywam „na wyłączność”.

— Wiesz — przerwałem — myślę, że to szerszy problem. Wśród poliamorystów, których znam, miłości akurat nie jest zbyt wiele. Przynajmniej tak to odbieram. Tam nie ma problemu z seksem: nikogo nie dziwią otwarte propozycje, zmieniające się układy. Ale albo przypomina to swing, albo seksualną realizację singli. To tak, jakby poliamoria nie była niczym innym niż wolnością seksualną.

— No właśnie. Dlatego Irek ma ten plus, że jak już się ze mną rozmówił, nie udawał poliamorysty. I przyznawał, że większość osób poli, które zna, raczej nie szukają miłości. To mi przyniosło ulgę. Bo gdyby on mi się nagle zakochał i powiedział mi, że chce budować związek we trójkę, to bym mu przypierdolił. A potem nie wiem, co by było...


— Ale wracając do tematu. Książka to nie za mało, żeby mieć podejrzenia?

— No za mało. Ale inne sprawy też zaczęły mi dawać do myślenia. Także sprawy łóżkowe. Wiesz, jak okresowo lubię w łóżku maso. I kręci mnie fisting. Ale obaj nie mieliśmy doświadczenia w te klocki. Przyznałem się kiedyś Irkowi, żebym chciał. Zgodził się nawet. Ale w gruncie rzeczy mnie miział. Najpierw strzelał mi nieco głębszą palcówkę, w międzyczasie oglądaliśmy filmiki i poczytaliśmy w necie o tym i owym. Ale doszliśmy do dojenia prostaty, a w sumie to na ogół nie penetrował mnie nawet całą dłonią. Mnie kręci głęboki fisting. Ale to może nie być bezpieczne i sama teoria, co i jak robić, wcale nie ułatwia sprawy. Kiedyś po jego imieninach zaczęliśmy szaleć w łóżku. A Irek nagle zaczął mnie głęboko fistować. Dosłownie czułem go prawie w gardle. Nie pytał mnie czy chcę. Nie czaił się. Wszystko było sprawne, kontakt, który ze mną utrzymywał, był konkretny i stymulujący. Kapitalne, drobiutkie ruchy w prawo i lewo, górę i dół. Wystudiowane przechodzenie przez zwieracz. Ach… Miałem taki orgazm, jakiego nie pamiętałem. Ale po zabawie zacząłem się zastanawiać, jak to się stało. I zacząłem podejrzewać, że on to z kimś ćwiczył.

— Potem się okazało, że tak było — wtrącił się Irek. — Ale Kuba w łóżku był zadowolony, a poza nim marudny i markotny. A zazdrość tak go nakręcała, że w końcu przejrzał moje smsy i maile. I zaczęła się jazda. On stracił do mnie zaufania, oskarżając o zdradę, ale w formie, której nigdy nie było. A ja straciłem zaufanie, że mogę swoje rzeczy zostawiać na wierzchu nie bojąc się ingerencji w prywatność. Zagroził mi, że się wyniesie. Starałem się rozmawiać, zapewniać o uczuciach, wyjaśniać, jakie to były zdrady i dlaczego. Jakbym walił grochem o ścianę, wiedziałem nawet, kiedy mam wrócić do pustego domu.

— No ale dom nie okazał się pusty — zaśmiał się Irek. Co prawda najdłużej trawiłem kochanków, bo tu trudno mi było uwierzyć w brak miłości. Ale strasznie mnie seksualnie nakręcała myśl, że faceci płacą Irkowi za rżnięcie. Pomyślałem sobie, że mam w domu niezły towar, skoro chcą go kupować. No i dzięki jego puszczaniu lepiej spełnialiśmy się w łóżku. Bez pomocy z zewnątrz, pewnie część moich potrzeb jeszcze długo leżałaby odłogiem. Jakoś zrozumiałem, że jego rozpasanie przynosi mi satysfakcję, ale też zobaczyłem swoje granice w tych sprawach. Zamiast wynosić się, powiedziałem mu o tym. Co i ucieszyło go, i zmartwiło, w tym sensie, że wie, że mam go teraz na oku.