Słuchajcie, nie wiem czy przyjadę — jęknął Mateusz do telefonu. — Może te ostatnie rzeczy do reportażu
ustalimy mailem? Bo kuźwa, mam mętlik po naszym ostatnim spotkaniu. Potrzebuję
dystansu.
— Nie marudź — w słuchawce rozległ się głos Irka. — Pogadamy na żywo, powiesz, o co chodzi i jakiś
dystans wypracujemy.
***
Kuba kazał Mateuszowi założyć
obcisłe spodnie. Do tego sportowe buty, odkryte kostki. A na gołą klatkę
piersiową letnia parka. Sam miał na sobie czarne jeansy i ciemną bawełnianą
bluzkę z długim rękawem. Gdy Mateusz był już gotowy zeszli na dół. Chwilę stali
przy bramie, gdy zza zakrętu pojawił się samochód Irka. Zatrzymał się płynnie
przy nich. Obok niego siedział ks. Jurek, który kiwnął im głową na powitanie.
Kuba usiadł za Irkiem, Matuszowi zostawiając miejsce za duchowym. Gdy byli już
w środku Mateusz zauważył, że od szyi księdza idzie smycz. Irek miał ją
owiniętą wokół dłoni, którą trzymał kierownicę. Nie miał czasu się nad tym
zastanowić, gdy Kuba stanowczym ruchem odkręcił jego głowę w swoim kierunku. W
drugiej ręce trzymał skórzaną obroże ze smyczą.
— Zapniemy Cię —
powiedział. — W końcu psy trzeba trzymać na smyczy, gdy wychodzi się na spacer.
Mateusz nie był zachwycony tym
pomysłem, ale się zgodził. Kuba sprawnie uwinął się z zapinaniem tak, że obroża
bardzo lekko podduszała Mateusza. Potem — na wzór Irka — owinął sobie smycz na
dłoni i zapadł się w fotel. W samochodzie panowało milczenie. Mateusz, któremu
serce zaczęło walić z poddenerwowania, zaczął wyglądać przez okna. Mijali właśnie
jakiś cmentarz. Po drugiej stronie miał na horyzoncie jakiś kolorowy budynek.
Kuba przesłaniał widok, dlatego gdy go minęli odwrócił się, by zerknąć na niego
w tylnej szybie. Kolory i ich rozkład skojarzyły mu się wtedy z Mondrianem.
Jechali potem przez jakąś dzielnicę domków jednorodzinnych i wjechali w osiedle.
Ich punktem docelowym okazał się
plac, który — po tym, jak wysiedli z samochodu — spodobał się Mateuszowi. Z trzech
stron okalały go arkady. Pośrodku oczy cieszyła zieleń. A cztery rogi wieńczyły
nietypowe jak na blokowisko wieżowce. Rozejrzawszy się po placu zerknął a
Jurka. Mógł teraz zobaczyć, że ten nie miał obroży założonej na szyi. Koniec
smyczy opinał mu biceps. Dzięki takiemu rozwiązaniu widoczna była koloratka
założono do koszuli. Irek z Kubą pociągnęli za smycze i skierowali się ku
jednym z arkad. A potem, bardzo powolnym krokiem, poprowadzili „psy” wokół
placu. Minęli sklep mięsny, po skręcie pocztę. Ludzi nie było wprawdzie dużo,
ale ci, których mijali, patrzyli na nich zszokowani. Chyba właśnie o taki efekt
miało chodzić. Zatrzymali się pod delikatesami rybnymi. Tam czekała na nich
parka dresów. Na oko po czterdziestce. Irek z Kubą przywitali się z nimi
mocnymi uściskami dłoni. To Antek i
Krzysztof — Irek przedstawił ich Mateuszowi. — Nasi dzisiejsi gospodarze. Jurek już ich zna. Dresy wdały się w
rozmowę z Kubą i Irkiem, którzy pociągnęli za sobą pozostałych. Nie szli do
żadnego z wieżowców. Miejsce wybrane zostało więc tak, żeby przeciągnąć „psy”
także przez kawałek osiedla. Po kilkuminutowym spacerze dobili wreszcie do
czteropiętrowego bloku i zaczęli wchodzić do góry.
Antek z
Krzysztofem mieszkali na trzecim piętrze, a ich mieszanie okazało się
trzypokojowe. Do dwóch pokoi drzwi były zamknięte. W trzecim panował mrok,
pewnie zasłonili rolety. Jasna była tylko kuchnia, do której weszli. Antek zdjął też parkę z Mateusza. Na stole
stały porozstawianie puszki piwa, butelki z wodą, kanapki z łososiem i dwie
misi czegoś, co przypominało karmę dla psów. Irek zaczął otwierać alkohol i
podał Kubie i znajomym. Wpakował też sobie do ust kanapkę i przeżuwając, kazał
Mateuszowi i Jarkowi klęknąć. Potem podstawił im miski z karmą i kazał zjeść do
ostatniego okrucha. Jurek od razu wziął się do roboty, chrupiąc głośno. Mateusz
ociągał się, za co dostał od Krzysztofa w łeb. A potem poleciały bluzgi, „zachęcające”
do konsumpcji. Mateusz nabrał karmy do ust — była twarda i okrutnie słona, ale zaczął ją grzecznie
jeść. Gdy zeszła druga kolejka z piwem, a miski były prawie wyjedzone, Kuba
podetknął Mateuszowi kubek z wodą i pozwolił się napić. A potem czwórca zabrała
podopiecznych do pokoju. Zapalili boczne światłe światło. Mateusz zobaczył
pokój urządzony do seksualnych zabaw. Ściany obite były materiałem, który z
jednej strony umilał opieranie się, a z drugiej — wyciszał. Pośrodku było okrągłe
podwyższenie. Zrzucać gacie! —
zakomenderował Antek. — A potem grzecznie
na czworaka na scenę! Nie tak —¨rzucił ze złością, gdy Mateusz uklęknął obok
Jurka. Twarzami do siebie, ale nieco z
boku, żeby ktoś mógł wam stanąć przed mordą! Mateusz karnie przemieścił
się. Spojrzał na przystojną twarz Jurka, która zdradzała spokój. Pozostali
rozebrali się i w powietrzy uniósł się zapach używanych i nie do końca umytych
pał. Przed Mateuszem wylądował Antek. Miał nieduże, przyklejone niemal do
podbrzusza jądra. Jego kutas był średniej długości, ale za to bardzo gruby i
mocno zakrzywiony. Przed Jurkiem stanął nagi Kuba. Gdy Antek natarł na usta
Mateusza, Kuba puścił na Jurka strugę moczu. Mateusz niemal natychmiast poczuł,
że ktoś odlewa się na jego tyłek. Najpierw z daleka, a potem przebija się z
lekka przez zwieracz, by wypełnić go moczem od środka. Sądząc po jękach, które wydawał
Jurek, czwarty z kolesi musiał penetrować mu dupsko. Mateusz krztusił się
chujem, który rżnął mu gardło. Targały nim torsje i ślinił się potężnie. Wolał
jednak to, niż picie uryny, co chciwie robił ksiądz. No tak — pomyślał — psie
żarcie jest słone, a nie dali mu nawet łyka wody. Antek złapał go za uszy i
jeszcze mocniej zaczął posuwać. W jego ślady poszedł Kuba, któremu pęcherz
opróżnił się do ostatka. Gość stojący za Mateuszem zaczął lizać mu dziurę.
Okazało się, że był to Irek. Jurka musiał zatem obrabiać Krzysztof. Tak też
było, bo po chwili z podwyższenia zeszli Kuba z Antkiem, a weszła tam pozostała
dwójka. Usiedli pośrodku i wyciągnęli nogi, tak, że noga Irka znajdowała się
pod brzuchem Mateusza, a Krzysztofa — pod brzuchem Jurka. Antek z Kubą nałożyli
im na stopy żel. A potem nadziali na duże palce dupy pasywów. Mateusza przeszył
ból, penetracja palcem od stopy była dość hardcorowa. Starał się jednak
rozluźnić i znaleźć w tym jakąkolwiek przyjemność, by przetrwać. Jurek za to
wyglądał na zadowolonego. No, teraz już
obaj są luźni — powiedział Irek. Możemy rżnąć na dobre. Tylko niech się
ładnie wypną na krawędzi sceny. Tak zrobili. Aktywi ustawili się w wygodnej
odległości od siebie. Na Mateusza jako pierwszy spadł krzywy chuj Antka. Wbił
się po same jaja, po czym wyszedł. Koło przekręciło się i w taki sam sposób
wylądował w jego dupie Kutas Irka. Potem palce Kuby, który jednak nie rżnął,
bawił się za to w palcówę i fist, a na końcu Krzyśka. Takich rund na jedno głębokie
nadzianie odbyli kilka. Potem kazano im położyć się na plecach. Bokiem, tak,
żeby mogli przelizać sobie ryje. A aktywi ruchali ich, już każdy w swoim tempie
i ze zmieniającą się techniką. Mateusz całując się z Jurkiem miał wrażenie, że
ten jest w całości swoją dupą. I że jako dupa przeżywa nieziemską rozkosz.
Postanowił pójść w jego ślady. Skupił się na tym, co czuje. Jak inaczej może
obcisnąć zwieraczami poszczególnego chuja, jak zmieniają się doznania w zależności
od głębokości i tempa pchnięć, czy pokrzywienia kutasów. Najbardziej podobało
mu się chyba z Krzysztofem, który był o wiele dłuższy niż Irek. I nie był tak
krzywy, jak Antek. Podobało mu się, gdy w bardzo szybkim tempie masakrował mu
dupę by potem zwalniać. Wyciągać chuja raz do połowy, raz zupełnie. I wwierać
się w niego od nowa. Starał się wyczuć jego rytm, by pomagać mu ruchami bioder.
Jego własny członek sterczał mocno, a dupa, rozwalana przez kochanków,
pulsowała od gorąca. Ciekawe, co robi
Kuba? — zdążył pomyśleć, zanim odpłynął. Nie zauważył, że Jurek penetrowany
był jednocześnie chujem Irka i łapą Kuby. A jego miało coś podobnego czekać za
moment.
***
Po co ci dystans — zapytał Kuba. — Nie lepiej zrobić tak, żeby Twoja dziewczyna
rozsmakowała się w tym, jak wali Cię facet? Da się zrobić.
Ale że jak? — wyjąkał Mateusz.
— No, Irek Ci ją zbałamuci, a potem razem
wylądujecie w łóżku. Tyle, że to już nie za darmo. Bo Irek jednak nie jest
specjalnie hetero.
— I myślisz, że on się zgodzi?
— Już się zgodził. Byliśmy pewni, że to w tym
rzecz — zaśmiał się Kuba. — Ale… ale
musisz zagrać naszych warunkach. Za całość kasa, ale poza tym, musisz też dać
dupy. Rozsmakować się nie tylko w posuwaniu.
— Eeee… — wyjąkał Mateusz z przerażeniem na
twarzy.
— Żadne eee… dbamy o Twoją laskę. Jak dasz się
posunąć, będziesz mniej więcej wiedział, co ona czuje. I zrobisz się lepszy w
łóżku. A co sam przeżyjesz, to Twoje — zaśmiał się dość demonicznie. — No i żebyś się nie wymigał, a my nie byli
stratni, podpiszesz umowę o dzieło. A aneksem, takim dla nas. W nim będzie, o
co chodzi dokładnie w tym dziele. W umowie ujmiemy to ogólnie i dodamy, że
zobowiązujesz się współdziałać we wszystkim, co pozwoli najlepiej dzieło
zrealizować.