wtorek, 28 lutego 2017

15. Piękno w najczystszej postaci


Irek z Kubą zabrali na występ Witka nowego znajomego. Chłopak był o parę lat od nich młodszy. Blondyn o wydatnych zmysłowych wargach — wyglądał jak aniołek. Mateusz zwrócił uwagę, że w nawet Kuba zachowywał się w stosunku do niego wyjątkowo opiekuńczo.  Franciszek — Kuba przedstawił chłopaka Mateuszowi i jego dziewczynie. — Nasze dziecko. Jego facet wyjechał na kilka dni w delegację i opiekujemy się — puścił wymownie oko. Do ekipy dołączył jeszcze ks. Jurek. Rozmowę przerwały im pierwsze dźwięki Święta wiosny. Na scenę wkroczyła drag i zaczął się show. Muzyka zmieniała się, a zmysłowym ruchom Witka towarzyszyło pozbywanie się kolejnych części garderoby. W końcu, na Like a virign stanął na scenie całkiem nagi, a jego piękne i jędrne pośladki wywołały na widowni falę entuzjazmu. Witek nie dość, że nie wydawał się skrępowany czy stremowany, to reakcja, którą wywoływał, sprawiała mu widoczną frajdę. Faktycznie wyglądał pięknie, jak sprawna maszyna, której części są do siebie idealnie dopasowane. Franciszek zaczął szeptać coś na ucho Irkowi. Ten słuchał uważnie, po czym dał mu klapsa w tyłek. Nasz mały zrobił się głodny — powiedział. — A jedna butelka go nie zaspokoi. Pomożecie mi w karmieniu? — zapytał zebranych. — Kaśka, ty też — dorzucił. Tylko gdzie? — zaczął zastanawiać się głośno. Chodźmy złożyć Witkowi gratulacje — powiedział Mateusz. — A potem się zobaczy. Tak też zrobili.

Zastali Witka odpoczywającego na kanapie. Jedną nogę spuścił na ziemię, drugą miał zgiętą. Sączył wolno wodę mineralną. Gdy ich zobaczył, uśmiechnął się promiennie. Oni od progu zaczęli gratulować i wystartowali do serdecznych uścisków. Ostatni podszedł Irek, który poszeptał Witkowi coś na ucho. Ten skinął głowę aprobująco. Dopił wodę i rozciągnął się na kanapie lekko rozchylając nogi. Irek wziął za rękę Franciszka i podprowadził do Witka. Pocałuj się na przywitanie z wujkiem — powiedział. Nie trzeba go było długo zachęcać. A że Witek był całowaniu i lizaniu arcymistrzem ich usta stopiły się na długo wywołując podniecenie u pozostałych. Także w Kaśce, która patrzyła zahipnotyzowana. Witek pomógł Frankowi zdjąć koszulę i spodnie. Chłopak został tylko w jock strapach. Połóż się na mnie na brzuchu — powiedział. — I ładnie wypnij. Ależ mam ochotę Cię całować. Franciszek położył się grzecznie wypinając pośladki i zaczął lizać się z Witkiem. Do kanapy podszedł zaś Irek, spuścił spodnie i na ślinie zagłębił się w tyłek Franka. Zaczął go posuwać, powolnymi wystudiowanymi ruchami. Gdy był blisko finału, skinął ręką, by zastąpił go Kuba. Sam zaś prosto z dupy wszedł w usta Franka. Kilka obrotów językiem i słodkie, działające antydepresyjnie mleko wsączyło się w usta chłopaka. No, to pierwsza butelka za Tobą — powiedział. Kaśka oparła się wygodnie o ścianę i zsunęła palce między cipkę. Tymczasem do Franka podszedł Mateusz, a Kuba pozostawił mu w ustach swoje mleko. Na koniec zostawiono ks. Jurka, bo ten, choć z zamiłowania pasyw, miał dzisiaj wykazać się w innej funkcji. Trzeba było jednak rozluźnić Franka, żeby był cień szansy, za zapalenie w nim Jurkowej gromnicy. Warto było także w pełni włączyć w proces karmienia Kaśkę. Witek, zarumieniony od pożądania na twarzy, przywołał ją do siebie. Odgiął głowę prosząc, by stanęła nad jego twarzą. Gdy Jurek dokonywał pierwszego pchnięcia we Franka, które poskutkowało jęknięciem z bólu i przesunięciem chłopaka po brzuchu tancerza, Witek swym zwinnym i gorącym językiem zagłębił się w Kaśce. Strzelał jej minetę w rytm posuwania się przez chłopaków — Jurek jako aktyw był długodystansowcem i zdawało się, że nie pobudzany analnie, zajeździ Franciszka na śmierć. Kaśce to nie przeszkadzało, długi i sprawny seks oralny szalenie ją kręcił. W końcu jednak sapanie Jurka zaczęło zapowiadać finał. Kaśka ścisnęła udami głowę Witka, który zmienił technikę pieszczot. Jej ciało zaczęło się wić. Tym razem Jurek dostosował do niej swe ruchy i kiedy zaczął karmić Franka jej soki zalały twarz Witkowi. Zebrani wokół zaczęli bić im brawo.  Taką energię wyzwala tylko piękno w najczystszej postaci.

sobota, 25 lutego 2017

14. Drag


Witek lubił tańczyć, ale bycie ciągle księciem czy innym partnerem romantycznie zakochanych kobiet nie oddawało w pełni jego natury. Dwóch tancerzy, których cenił, zainspirowało go do zrobienia show — skoro Whiteside sprawdzał się jako drag queen, Witek stwierdził, że też może spróbować. Skoro Bolle nie bał się wystąpić na scenie nago, mógł, zainspirowany, połączyć drag-show ze striptizem. Pomysł spodobał się jego dziewczynie i chłopakom. Przy czym wszyscy wpadli na pomysł, by na pierwszy występ zaprosić Mateusza, w końcu napisał taki dobry reportaż. Może i o tym wspomni kilka słów. Mateusz zgodził się, uprzedził tylko, że zabierze Kaśkę i znajomych, czyli Irka z chłopakiem. Tak też zrobił. Przed występem wpadł na chwilę do garderoby, zamienił kilka słów z Witkiem i zrobił kilka zdjęć, które mogły się przydać do materiału prasowego. Chciał jeszcze zostać, ale Jacek, jeden z chłopaków Witka, poprosił, żeby zostawić ich samych. Trzeba się było przygotować do występu.

***

Jacek wziął nogi Witka na kolana. Ich widok niezmiennie go podniecał – były długie, szlachetnie umięśnione i wyjątkowo zgrabne. Cieszył się, że do tego występu Witek nie musiał ich golić, bo z delikatnym owłosieniem kręciły go jeszcze bardziej. Wziął do rąk stopy i zaczął je masować. Poduszkę, śródstopie, charakterystycznie, jak u tancerzy, zdeformowany duży palec. Twarz Witka była spokojna i zrelaksowana. Jacek skończył masaż stóp. Wstał, odłożył je delikatnie na siedzenie krzesła i uklęknął. Mocno wilgotnym językiem zwilżył podeszwę prawej stopy, a potem zaczął ocierać się o nią policzkiem z trzydniowym, dość szorstkim zarostem. Witek jęknął. Zrobił to samo z drugą stopą, a potem zaczął ssać i przygryzać poduszkę. Zachłannie pieścił językiem każdy palec, by następnie zacząć przesuwać się wyżej, w stronę ud. Pieścił nogi Witka centymetr po centymetrze, napawając się ich siłą, a zarazem finezyjną miękkością skóry. Gdy dotarł do ud, Witek zacisnął je na głowie Jacka. Ten zaczął delikatnie poruszać głową, by się o nie poobcierać. Później zaczął je całować, przeskakując z nogi na nogę. Następnie nabrał na dłonie oliwki i zaczął masowanie. Po ciele Witka przebiegło ciepło, a jego uroczy i nabrzmiały członek pulsował. Przed występem przyszedł czas na pieszczotę, którą Jacek lubił najbardziej. Witek wstał i odwrócił się twarzą do biurka. Oparł na nim dłonie, wypinając pośladki. Jacek wpadł na ich widok w istny szał. Kręciło go, że pośladki Witka są duże, a jednocześnie bardzo jędrne. Pocałował lewy, a potem przygryzł go lekko zębami. Tak samo zrobił z prawym. Językiem zlizał od góry do dołu rowek. Witek poczuł, jak na jego tyłek spadają klapsy. Potem znów poczuł usta i zęby, powtórzyło się także liźnięcie rowka. Po tym Jacek dopadł ustami do jego aureoli. Wpierw zaatakował ją koniuszkiem języka, sprawdzając sprężystość i zaciśnięcie zwieraczy. Potem zaczął ssać, namiętnie, ale delikatnie. Witek wiedział, że Jacek lubi porównywać ten moment do pielęgnacji róży, z którą porównywał aureolę. A siebie do ogrodnika czy Małego Księcia. Róża, której dostarczało się wilgoci, ogrzewało i chroniło wargami, miała w nich rozkwitać. Jacek bardzo o to dbał, wydłużając pieszczoty w nieskończoność. Potem wsunął język w anus kochanka. Czułe jego ciepło, czuł, jak zwieracze zaciskają się na języku. Ten opór wyjątkowo go stymulował. Przyssany do tyłka Witka tańczył w nim językiem. Wysuwał go całego lub tylko kawałek. Wykonywał ruchy wolniejsze i spieszne. Witek reagował na te pieszczoty całym sobą. Można było odnieść wrażenie, że jego ciało delikatnie tańczy, poddając się kochankowi. Tak było i tym razem. Oddech Witka nabrał tempa, a on sam rozkosznie pojękiwał. Gdy bawili się w najlepsze, w komórce Jacka odezwał się nastawiony budzik. Był to znak, że za chwilę Witek ma znaleźć się na scenie. Wyszedł więc delikatnie z jego pupy, dotknął wargami każdy pośladek, popieści jądra. A potem na nabrzmiały od pożądania członek pomógł naciągnąć szpongi i getry. Witek naciągnął wielką, fantazyjną perukę. Wyglądał olśniewająco — do pasa jak rasowa drag queen, od pasa w dół, jak klasyczny tancerz. Ten występ nie mógł się nie udać.

niedziela, 19 lutego 2017

13. Pożądanie


Drobne, chłopięcej jak na trzydziestoparoletniego faceta budowy ciało Andrzeja drażniło wszystkie nerwy Irka. Nie mógł napaść oczu patrząc na jego owalną, szczupła twarz i kształtny duży nos. Zastanawiał się, czy kształty między nogami także ma tak obfite. I czy znajdzie tam włosy tego samego blond-rudego koloru. W ten sposób wspólne pójście na obiad okazało się niespecjalnie dobrym pomysłem. Bo Irek był pewien, że jego złota zasada, nie wojuj kutasem, tam gdzie pracujesz, odnosząca się do głównego miejsca pracy, dziś może zostać złamana. Myśląc o tym wzruszył ramionami. „Najwyżej potem będą jakieś problemy, ale problemy są zawsze” — pomyślał, a odstawiając szklankę z sokiem delikatnie musnął rękę Andrzeja. Ten odpowiedział delikatnym ruchem palca. Irek poszedł za ciosem i położył swoją rękę na jego ręce. Andrzej nie tylko jej nie cofnął, ale popatrzył Irkowi głęboko w oczy i szelmowsko się uśmiechnął. Uwinęli się z zapłatą i ruszyli w stronę biura. Chodź do mnie — powiedział Andrzej. — Nie mam już dzisiaj żadnych spotkań, powinniśmy więc mieć spokój. Tak zrobili. Ledwo zamknęli drzwi Irek rzucił się na Andrzeja i zaczął zachłannie całować jego szuję. Jego gorący język przesuwał się wyżej aż w końcu trafił na wargi. Irek obrysował je koniuszkiem, a potem wsunął się do środka. Chłopcy zaczęli się lizać, ssąc swoje języki i głęboko penetrując sobie usta. Irek pchnął Andrzeja na biurko i spiesznie zdjął mu sweter i koszulę. Spojrzał na szczupły tors z pięknie obrysowanymi niedużymi sutkami. Czuł jak ten widok go nakręca, a penis nie może już wytrzymać z pożądania. Chciał jednak, żeby wszystko rozegrało się wbrew niemu, czyli powoli. Zaczął więc pieścić sutki Andrzeja, całując je, zasysając, przygryzając. Potem pieścił mu brzuch, drażniąc sutki palcami. Andrzej oddychał spiesznie pojękując. Przez spodnie zarysował się gruby kształt wzwiedzionego penisa. Irek rozpiął spodnie. Majtki szczelnie wypełniał penis, faktycznie gruby, choć nie tak długi. Andrzej ślinił się, co widać było po mokrej plamce na bieliźnie. Irek przytulił twarz do łona Andrzeja, zaciągnął się powietrzem, a potem przez majtki zaczął lizać mu członka. Ten pod wpływem pieszczot zaczął niebezpiecznie pulsować. Irek zsunął lekko gumkę tak, żeby odsłonić czubek żołędzi. Zaczął ją drażnić językiem i podgryzać napletek. W końcu zsunął całą bieliznę. Kutas Andrzeja spoczywał na króciutko przyciętych, szorstkich włosach. Pod nim zwisały duże jądra w dość gładkiej mosznie. Irek zassał je, a potem zaczął robić Andrzejowi loda. Pakował go sobie całego do ust, zachęcając, by Andrzej przyciągał jego głowę. Tak, dzisiaj chciał się krztusić, chciał, by ten piękny instrument penetrował jego usta. Ręce Irka błądziły po gładkich udach Andrzeja i atakowały jego pośladki. Irek poślinił je i zaczął palcem pieścić dziurkę. Gdy wsunął się za zwieracze i poczuł ciepło Andrzeja nie mógł już wytrzymać. Poprosił, by oparł się o biurko i wypiął. Potem dopadł ustami do tyłka Andrzeja i zaczął szaleńczy rimming. Andrzej poddawał się językowi Irka, wydawało się wręcz, że próbuje zassać go całego, wyrywając z ust. Irek w końcu wstał. Stać go było tylko na rozpięcie rozporka. Poślinił członek i nie myśląc o gumie natarł na Andrzeja. Mimo że rozluźnione zwieracze nie przepuściły go za pierwszym razem. Pchnął więc drugi raz, bardziej stanowczo. I wszedł. Pożądanie trawiło go tam silne, że wystarczyło kilka ruchów, by drżąc spuścił się w Andrzeja. Dysząc odchylił mu głowę i zaczęli się całować. Chcę spróbować, jak smakujesz — wyszeptał Andrzej. Irkowi nie trzeba było tego powtarzać drugi raz. Uklęknął i znów ustami zajął się tyłkiem kochanka. Dokładnie wyssał cała zawartość, która zostawił w środku i z ustami pełnymi swojego nasienia wstał. Odwrócił Andrzeja, który przysiadł na krawędzi biurka i zaczęli się lizać.

czwartek, 9 lutego 2017

12. Pięknotyli


Mateusz dojeżdżał powoli w okolice Ikei. Miał stamtąd zgarnąć ks. Jurka, a potem pojechać do Uniejowa. Irek był w tej kwestii stanowczy i precyzyjny: powołując się na podpisaną umowę odrzucił wszelką możliwość wymigania się. Potem powiedział, że mają dojechać samodzielnie. Podał też godzinę przyjazdu. Mogli być wcześniej o kwadrans lub później o dziesięć minut. Za złamanie ustaleń groził im jakaś seksualna kara. Wjechał na parking, zatrzymał samochód i zadzwonił do Jurka, by podać mu namiary na siebie. Chwilę później ksiądz wyłonił się przed jego przednią szybą. Wyglądał bardzo fajnie w dużych okularach przeciwsłonecznych, jasnym polo i krótkich spodenkach. Wsiadł. Podał Mateuszowi rękę na przywitanie i zapiął pasy. Ruszyli. Mateusz zerkał na niego czując rosnące pożądanie. Jurek miał wyjątkowo zgrabne i ładnie owłosione nogi. Trzydniowy zarost kapitalnie uwydatniał jego mocną żuchwę.  A gigantyczny kutas wyłaniał się spod spodenek.

— Słuchaj — zaczął Mateusz — nie mogę Cię nie zapytać. Masz gigantyczny sprzęt, do tego ładny. A tylko dajesz dupy i to chłopakom, którzy są od Ciebie mniejsi. Nie żal Ci, że taki kutas się marnuje?

Jurek zaśmiał się.

— Przyzwyczaiłem się, że niektórych to dziwi — powiedział. — A większość facetów to nawet fascynuje. Tak jest choćby z Irkiem. Pamiętam nasze początki. Mojego fiuta nie da się ukryć ani w dresach, ani tym bardziej w obcisłych spodenkach. No i on się wpatrywał w moje krocze jak sroka w gnat. A ja widząc to, zacząłem działać. On na początku myślał, że chcę go zerżnąć, wyczułem, że się tego boi. No i zacząłem rozgrywać sytuację tak, żeby sobie uświadomił, że to ja chcę być zerżnięty. I powiem Ci, że jak mi zdjął gacie, zaniemówił. Zwłaszcza, że kontrast z jego ptaszkiem był duży. Ale jak rozłożyłem nogi i zobaczył, że go chcę, wpadł w jakąś demoniczną chuć. Wjechał we mnie w gumie, ale na ślinę. Widząc, jak przy każdym jego pchnięciu mój kutas drga i rośnie, rozochacał się coraz bardziej. Potem kontrolował się, żeby za szybko nie trysnąć. I jebał mnie jak burą sukę. A ja to po prostu uwielbiam. Lubię moment, gdy rozgrzany wielkością mojego chuja partner z mniejszym członkiem daje mi tyle jazdy, że mam wrażenie, że cały jestem swoją dupą. Tam bije moje serce i tam bije mój umysł. To jak rytuał.

— Hmm… — zamruczał Mateusz, którego te wywody nakręcały. — A używałeś kiedyś pałki nie tylko na ręcznym?

— Jasne — odpowiedział ksiądz Jurek. — I to na początku na koleżankach. Wiesz, ja nie byłem w liceum grzecznym chłopcem. Lubiłem imprezy. Potrzeby seksualne miałem duże. W Tomaszowie trudno było trafić na geja, więc zostawały mi koleżanki. Bawiłem się dobrze, choć już wtedy odkryłem, że bardziej kręci mnie dupa. Kiedyś po imprezie nocowałem u znajomych. Byłem zdrowo wstawiony i szybko usnąłem, ale znajomi nie dali mi długo spać. Rżnęli się głośno w pokoju obok. Ja z głupia frant do nich wszedłem. Kumpel leżał na ziemi, laska go ujeżdżała wypinając dupę w moją stronę. Więc podszedłem i ją załadowałem. Nie wiem, czy to alkohol ją rozluźnił, ale weszło mi się dość gładko. No i ją puknęliśmy razem. Fajne to było uczucie, jak czułem poruszającego się w niej kumpla. A jej opinająca mnie dupa spodobała mi się bardziej niż szybko rozluźniające się cipy. Także potem jak miałem okazję, zabawiałem się analnie. O tym, jak to jest z facetem, przekonałem się w czwartej klasie. Wypatrzyłem w Nowym Menie ogłoszenie z Tomaszowa. Odpisałem. Potem umówiłem się z gościem na mieście. Padłem, jak się okazało, że to nasz nowy katecheta. Speszył się, ale nie uciekł. Pogadaliśmy chwilę, a potem zaprosił mnie do siebie. Najpierw piwko potem postawił mi laskę. Do dziś pamiętam jego oczy, jak zobaczył mojego wała. Ale wciskał go sobie w usta tak głęboko, jakby chciał zeżreć całego. Potem go grzmociłem. Nawet dwa razy, bo dawał dupy jak rasowa kurwa. W sumie to przez niego poszedłem do seminarium i to on ukształtował moją religijność. Bo to nie jest tak, że ja jestem niereligijny. Jestem gnostykiem, choć mało komu o tym mówię. Gnozy uczyłem się właśnie od katechety. Czytaliśmy razem pisma gnostyckie, Ciorana, egzystencjalistów. Uczył mnie dostrzegania zła w świecie i przekonał mnie, że najlepszą rzeczą, jaką można robić to wyzwalać się od tego zła. I nie płodzić dzieci, które skazuje się przez to na cierpienie i umieranie.
Jak zobaczył, że mam w sobie potencjał gnostycki, zabrał mnie kiedyś na spotkanie Kallipygos, czyli Pięknotyłych To była mała grupka — kilku kleryków, kilku ich profesorów z seminarium, jakiś lekarz, mój katecheta. Spotykali się, żeby wspólnie czytać lektury i dyskutować. Mieli wtedy na tapecie Markiza de Sade i książeczkę Klossowskiego. Wszyscy byli gnostykami, wszyscy też uważali, że od zła świata uwalnia rozkosz, którą solidarnie obdarowują się ludzie, o ile nie prowadzi ona do prokreacji — ta bowiem powiększa sumę zła. Chyba nigdy nie zapomnę cytatu z Sade’a: „Tym, co poświęcili się tej pasji, zwie się sodomitami. Trzeba oddać się bez reszty temu upodobaniu, aby zasłużyć sobie na to miano. Sodomizowanie kobiet jest jednakowoż czymś połowicznym. Natura pragnie, aby to mężczyzna służył mężczyźnie. Mówienie o zboczeniu jest tu zupełną niedorzecznością. Wszak Natura sama nas ku sobie skłania, a czy mogłaby inspirować do czegoś, co ją obraża?”. Z całą pewnością Pięknotyli bez reszty oddawali się upodobaniu do sodomii. Uważali też, że takie działanie znosi podział płci, a to pozwala wrócić do rajskiego stanu, gdzie człowiek był androgyne.  Po lekturach i dyskusjach oddawali się z pasją współżyciu. Ja na początku wykorzystywany byłem jako aktyw. Taka rola nowicjusza. To wtajemniczeni oddawali się temu, co w sodomii uznawali za bardziej wartościowe. Ale musiał nadejść też moment mojej inicjacji. Swoją drogą, był to piękny moment. Bo całe spotkanie podporządkowane było mnie i mojej rozkoszy. Pyszna, ale lekka kolacja, potem kąpiel i natarcie oliwką. A potem rytuał. Położono mnie na ławie, a wszyscy mnie otoczyli. Inicjacja zaczynała się od pissingu. Lał na mnie każdy, ale tak, że chociaż przez moment musiał mi sikać do ust, a ja musiałem to wypić. Potem kolejno posuwano mnie w usta. To było niesamowite — każdy fiut inny, inne rodzaje potrzeb Jedni chcieli, żebym lizał im grzyba, inni rżnęli głęboko w gardło, aż się dusiłem. A potem zrobili mi młóckę w dupie. I wtedy odkryłem, jak cudownie jest być suką. Na początek musiałem stanąć na czworakach i się wypiąć. A oni podchodzili, bez względu na opór czy ból wbijali się do końca. Potem jeden posuwisty ruch i zmiana kochanka. Trwało to chyba ze trzy okrążenia. Po tym rytuał tracił precyzyjne ramy. Najbardziej podobało mi się wtedy jebanie z nogami na pagony. Zwłaszcza, jak kolesie z boku wpychali mi się do gardła, a ten, który we mnie pracował jednocześnie pochylał się, żeby przelizać mi usta. Na finał przyniesiono niedużego żelowego kutasa, którego w całości wepchnięto mi do dupy. A potem każdy jeszcze mnie ruchał. Miałem wrażenie, że dildo przebije mi żołądek, ale co to była za jazda.
Tak, wtedy poczułem, że serce i mózg mam w dupie. A spuszczałem się wyjąc z rozkoszy. No i przeszedłem na tę lepszą stronę sodomii, dlatego widzisz, jak to mnie ruchają. Tak swoją drogą, nasze bractwo Pięknotyłych ciągle istnieje. Nie jest duże, ale dbamy o odnawianie kadr. Trudno mi seksualnie ograniczyć się tylko do tych quasi-religijnych spotkań, a Irek gwarantuje mi dużo zabawy. Jakbyś kiedyś chciał liznąć coś więcej z gnozy, to zapraszam.

Jurek puścił do Mateusza oko.

— Jasne — odpowiedział Mateusz odwracając do niego twarz. — Chcę — dodał i złapał ręką za księżowskiego chuja. — Ale chcę też poczuć Ciebie w sobie. Mam gdzieś Irka z kolegami przy takim kutasie. A ty przecież możesz zrobić wyjątek.

środa, 1 lutego 2017

11. Pierwsza opowieść


Mateusz położył przed Kaśką egzemplarz magazynu.

— Pierwsza opowieść poszła dzisiaj. Dzwoniłem właśnie do Irka, żeby mu podziękować. Gdyby nie on, nie poznałbym tej poliamorycznej rodziny.

— Hmm… Irek i Irek — rzuciła ze śmiechem Kaśka. — Zacznę być zazdrosna — puściła oko. — A tak na serio, może bym go w końcu poznała? Zaproś go na jakąś kolację, podziękujemy mu bardziej osoboście.

— Świetny pomysł — powiedział Mateusz z ulgą w sercu. W końcu udało mu się sprowokować taką sytuację, Irek dostanie więc dobrą okazję, by zacząć ją uwodzić. Na czym Mateuszowi mocno zależało czuł się bowiem mocno wygłodzony w gejowskiej części swojego ja, a robienie Kaśki na boku jednak nie do końca mu odpowiadało. — Pogadamy o tym później, bo muszę lecieć a spotkanie z kolejnym poliamorystą. A Ty rzuć okiem na tekst w wolnej chwili.

Pocałował ją w czoło i faktycznie zaczął zbierać się do wyjścia. Kaśka zaś otworzyła magazyn, przekartkowała go i zatrzymała się na tytule Wielomiłość w szpongach. Pisany był z punktu widzenia pierwszej osoby...



"Zerknąłem na telefon. Na ekranie pojawiła się twarz Witka w charakterystycznym kółeczku Messengera. Kliknąłem zaciekawiony, co napisał, bo od dłuższego nie mieliśmy ze sobą prywatnego kontaktu. Wiadomość zaskoczyła mnie, bo prosił o spotkanie. Najpierw ze mną, potem ze mną i z Jackiem, potem, że może jednak na początek sam na sam. Bo chce porozmawiać o czymś ważnym i intymnym, ale się wstydzi. Widać było, że coś go męczy i że trzeba mu pomóc przełamać nieśmiałość. Odpisałem, że jasne, z chęcią się zobaczymy. I że trzy głowy to nie dwie, może w większym składzie lepiej uda się mu pomóc. Odpisał późnym popołudniem, że dziękuje. I zapytał, czy poszlibyśmy z nim do parku. W knajpie nie będzie czuł się komfortowo, a do domu nie ma śmiałości się wpraszać. Zgodziliśmy się, umawiając się w nadchodzący weekend w Parku Julianowskim. Ku naszemu zdziwieniu przyszedł z kocem i koszykiem. Przywitał się serdecznie, choć głos nieco mu drżał. Poszliśmy w odległy kąt łąki i rozłożyliśmy się. Witek wyjął z koszyka schłodzonego porzeczkowego radlera, który miło chłodził organizm. Rozmowa nie kleiła się. Co prawda gadaliśmy trochę o robocie, trochę o jego teatralnych planach, ale widać było, że myśli o czymś innym, czy raczej, że usilnie próbuje o czymś nie myśleć. Gdy kolejny raz wątek urwał się i zapadła cisza, Jacek położył swoją dłoń na jego dłoni. Po ciele Witka poszedł dreszcz. Jacek powiedział cicho: A o czym właściwie chciałeś rozmawiać? Witek zaczerwienił się, po czym spuścił wzrok. No bo wiedzie,… eee…, hm… Przerwał, po czym wystrzelił: powiedziałem mojej dziewczynie, że jestem biseksualny. Znaczy, że ją kocham, ale czuję też potrzebę fizycznej bliskości z facetem. Popatrzyliśmy z Jackiem po sobie. Też położyłem dłoń na dłoni Witka. Dobrze zrobiłeś — powiedziałem. Najgorsze jest uciekanie lub kłamanie. Jak zareagowała? Spokojnie — odpowiedział. — Powiedziała, że domyślała się. Za dużo zostawiałem jej wskazówek. Czekała tylko, aż jej powiem.
Zaskoczyło nas, że nie tylko pogodziła się z sytuacją, ale powiedziała Witkowi, że nie chce, by poświęcał dla niej tę część siebie. Wiecie, ja jeszcze nigdy nie byłem blisko z chłopakiem, mimo że bardzo bym chciał. A ona namawia mnie, żebym to zmienił. Wiem tylko, że chciałaby, żeby nikt mnie nie skrzywdził. I żeby to nie było szaleństwo na imprezach, bo zdrowie jest ważne. I stabilność, żeby nie pogubić się w uczuciach. Pomyślałem o Was — rzucił szybko, jakby z lękiem. — Wiem, że jesteście otwarci. I czuję, że mnie wspieracie jak tańczę. Jasne, nie znamy się, ale może byście mieli ochotę spróbować? Poznać się lepiej? Może by coś nam wyszło?
Popatrzył na nas zalękniony. My zaś poczuliśmy się oszołomieni. Jeszcze nigdy nie dostaliśmy takiej propozycji, nietypowej, szczerej, ale i kuszącej. Witek wyglądał jak małe dziecko, które trzeba przytulić. Jacek położył rękę na jego głowie i poczochrał go, a potem cmoknął go w czoło. Po ciele Witka znów przebiegł dreszcz. Dobra chłopaku — powiedział. — Spróbujemy, może uda nam się zostać nietypową rodziną. Ale nie spieszymy się, po prostu nauczmy się ze sobą być.

Tak też się stało. Zaczęliśmy mailować, robić wypady rowerowe, telefonować do siebie. W pewnym momencie zaryzykowaliśmy i zaprosiliśmy Witka z jego dziewczyną na pizzę i kino. Popołudnie minęło nam naprawdę świetnie. Widać było między nimi porozumienie, świetnie umieli ze sobą żartować, czy okazywać czułość. Witek kilkakrotnie czule obejmował też nasze dłonie, dając tym wyraz łączącej nas bliskości. Czas biegł, wakacje prawie się kończyły. W teatrze zaczęły się próby przed spektaklami w październiku. Także nie było już szans na tak częste widywanie się jak wcześniej. Zwłaszcza, że jak dotąd widywaliśmy się na mieście. Witek postanowił to zmienić zapraszając nas do siebie na kolację. Przyszliśmy o umówionej porze. Otworzyła nam jego dziewczyna. Wyglądała fajnie w mondrianowskiej miniówce i w fartuszku. Cmoknęła nas w policzek i zachęciła do wejścia. Witek jeszcze ćwiczy — powiedziała. — Ale zaraz podaję. Jest tam — pokazała ręką. — Zaraz Was zawołam. Witek był bez koszulki, z getrami na łydkach i w przepasce. Robił właśnie arabeskę uroczo balansując. A jesteście — ucieszył się. Podszedł do nas, przemknął wargami po naszych policzkach i zrobił nam mocnego misia. Serce biło mu mocno, tors miał rozgrzany, a skóra na plecach była miękka i elastyczna. Chłopcy, kolacja! — usłyszeliśmy. Witek zaśmiał się, wciągnął ubranie i pociągnął nas do stołu. Na talerzach leżały dymiące pierożki, obok nich kawałki ryby. Witek polał białego wina. Rozmowa potoczyła się swobodnie, zwłaszcza, że zaczęliśmy od kilku kawałów. Potem zaczęliśmy trochę plotkować o pracy. Witek zaczął przedrzeźniać jakąś koleżankę, raz po raz biorąc za ręce to nas, to swoją dziewczynę. Słuchajcie, a może byśmy przytulili się do siebie? — zapytał w pewnym momencie i szelmowsko puścił oko. Czekaj, mam lepszy pomysł — powiedziałem mierząc wzrokiem wielkość łóżka. Może usiądziemy sobie tam? Pociągnąłem Jacka i dziewczynę Witka za ręce. Usiedliśmy w trójkę, ona w środku, my po bokach. A ty połóż się nam na kolanach. Nie trzeba go było długo zachęcać. Zdjął koszulkę i położył się. Jego głowa wylądowała pod moimi rękoma. Zacząłem go miziać, a Jacek z dziewczyną delikatnie gładzili mu tors. Jacek nachylił się nawet, by popieścić mu sutki rozgrzanym i ruchliwym językiem. Witek jęknął z rozkoszą, a jego spodnie poruszyły się niespokojnie. Podniósł głowę i na wargach każdego z nas złożył pocałunek. Potem usiadł przed nami, przyciągnął nasze twarze i zaczął namiętnie pieścić nasze wargi, ssać języki. Robił to zachłannie, ale spokojnie, nie spiesząc się. Jego dłonie wędrowały to po naszych torsach, to po piersiach jego dziewczyny. Sam zaś stanął na czworakach wypinając się rozkosznie. Zsunąłem mu spodnie i językiem dotknąłem jędrnych, rozchylających się pośladów. Jęknął. Ja zaś zacząłem pieścić mu aureolę. Jacek przez chwilę przypatrywał się temu, co się dzieje. Później zdjął spodnie i przyciągnął stanowczym gestem usta Witka do swojego członka. Trawiło go pożądanie tak, że zaczął go posuwać. Stanowczo i głęboko. Witek oddał się temu z pasją, swoimi szczupłymi i długimi palcami pieszcząc dziewczynę. A może zrobimy tak? — zapytał Jacek. Przyciągnął do siebie dziewczynę, włożył członek między jej piersi. Possij nas razem — powiedział do Witka. Ten oddał się temu z pasją posapując i rozkosznie poruszając tyłeczkiem. Pięknie będzie tracił z Wami cnotę — zaśmiała się. — A ja mam ochotę w tym pomóc. Mam ochotę pieścić Ci tyłek — nieco rzężąc wyszeptała dziewczyna. Położyliśmy Witka na plecach. Dziewczyna wzięła jego nogi na swoje ramiona i zaczęła pieścić mu tyłek. Ja zacząłem go ssać, a Jacek znów posuwał go w usta. Po chwili poczuł, że dziewczyna pociąga go w swoją stronę. Wejdź w niego — powiedziała. Jacek kiwnął głową, oderwał się od ust Witka i podszedł do jego nóg. Wargami popieścił jego uda, po czym usadowił się między nimi. Poczuł jak dziewczyna bierze jego członek i pomaga mu wejść. Witek był ciasny, żołądź przebijała się więc powoli. Ale to uczucie dziewiczego zacisku było czymś wspaniałym. Jacek naparł mocniej i wszedł. Kilka powolnych ruchów, a potem zaczęła się szaleńcza galopada w różnych tempach i rytmach. Witek jęczał, obrabiając mojego członka. Gdy widać było, że pożądania zbliża się do ekstremum, dziewczyna dosiadła jego smukły członek. Wbiła go sobie mocno i zaczęła ujeżdżanie. Jej plecy ocierały się o brzuch Jacka, a Witek zacisnął się na członku. Wystarczyło parę ruchów, by tempo chłopaków zsynchronizowało się. Dojdźmy razem — zaproponował Jacek. Co też zrobili przewidując kulminację po grymasach twarzy. Wyładowanie było ogromne. Także chciałem się do niego dołożyć, wyciągnąłem więc członek z ust Witka i pomagając sobie ręką zalałem mu brzuch. Zmęczeni ale szczęśliwi wtuliliśmy się w siebie. Mając poczucie, że mamy za sobą kolejny etap na drodze budowania niestandardowej, acz szczęśliwej rodziny.




piątek, 20 stycznia 2017

10. Odkrywanie biseksa


Chłodne strumienie wody działały pobudzająco na jego zmęczone namiętnościami nocy ciało. Lubił w takich chwilach nie wycierać się po wyjściu spod prysznica, tylko zarzucać na siebie miękki i ciepły szlafrok. Zrobił tak, po czym wyszedł z łazienki. Wszedł do kuchni, żeby zrobić sobie mocną kawę. Przy stole siedziała Kaśka, zaczytana w gazecie. Podszedł do niej i pochyliwszy się mocno pocałował w szyję. Zapach piżma, który poczuł, i gładkość jej skóry znów wywołały w nim burzę pożądania. Nie sądził, że regularne wyjazdy do chłopaków i wszystko, co z nimi (musiał) robić, spowodują, że nie będzie się w stanie nią nasycić. Przy czym pragnął jej nie tylko fizycznie, ale też duchowo. Miał poczucie, że dopiero teraz uświadamia sobie, jak Kaśka jest mu bliska. Czuł też jednak, że wszystko to wydarza się, bo więcej doświadczył i lepiej zna swoje potrzeby. Nie był już w stanie sobie wyobrazić, że odetnie wszystko to, co jest mu w stanie dać inny mężczyzna. Prawda — żeby wywiązać się z umowy z Irkiem i Kubą musiał robić także te rzeczy, które nijak nie sprawiały mu satysfakcji. Nawet to miało jednak swój plus — poznawał własne granice, których nie był świadom. Wciąż też marzył o tym, że jego odkryta nagle biseksualność nie przerazi Kaśki. Był też pewien, że najlepszym wejściem w tę nową sytuację będzie to, że zacznie ona pożądać jego partnera. Niestety, umówił się z Irkiem, ze to będzie on. Niestety — Mateusz zaczął bowiem rozumieć, że trawi go potrzeba prawdziwej, głębokiej fascynacji i bliskości, taki związek w trójkę. Irek mógł co najwyżej zainicjować biseksualny seks, a wszystko, co temu sprzyjało, było tylko aktorską sztuczką kurwiarza. Ale nie miał pomysłu, kto mógłby zastąpić Irka w działaniu. Nie miał też jak zerwać umowy, bo przewidziano tam stosowne kary. Tak czy owak, tego poranka miał zacząć działać. Pierwszy krok — zacząć rozmawiać o męskim biseksualizmie. Kuba wymyślił, żeby przedyskutował z Kaśką fikcyjny materiał na równie nierealny reportaż. W trakcie pobytu u nich wymyślił zręb historii. Oni nanieśli swoje poprawki. A teraz miał nastąpić „test”.



— Wiesz, Kochanie — powiedział Mateusz — poznałem w Łodzi ciekawego chłopaka. Jest młody, ma dziewiętnaście lat. Próbuje właśnie oswoić swój biseksualizm, po tym, jak ogarnął jakoś to, że w ogóle jest „seksualny”.

Kaśka spojrzała na niego pytająco.

— Tak, wiem jak to brzmi. Miał chłopak zwyczajnie pecha. Był przez kilka lat eurosierotą. Jak sam mówi, rodziców ma fajnych i bardzo otwartych. Ale w pewnym momencie musieli ruszyć do pracy poza Polskę. A nim zajęła się babka. Katechetka. I to spod znaku najbardziej betonowej części Radia Maryja. Zajęła się to dobre słowo — układała mu choćby grafik dnia. Musiał regularnie słuchać audycji z Torunia, ona zaś robiła mu pogawędki o życiu w cnocie, pielęgnowaniu duży, o tym, że pożądanie jest szatańskie, jego koleżanki są zepsute i lubią się kurwić. Jak wychodził z domu, musiał mówić z kim i kiedy wróci. Babka krzywo patrzyła też na jego pierwsze szkolne miłości. No i dawała mu różne broszury, między innymi o homoseksualizmie, a potem go odpytywała. Pilnowała też, żeby chodził do spowiedzi, a wcześniej przy niej robił rachunek sumienia. Musiał wtedy siedzieć nad listą grzechów, w której duża część dotyczyła sfery seksualnej. Chłopak przez to wszystko wpadł w nerwicę. Trudno wyobrazić sobie dorastającego chłopaka bez chcicy, ale bał się go — bo bał się babki. Napięcie rozładowywał kompulsywnym onanizowaniem się. Ale to zwrotnie wpędzało go w wyrzuty sumienia. Zaklęty krąg. Pierwszy wyłom spowodowała starsza siostra jego kolegi z klasy. On miał niemal 16 lat, ona miała niedługo 17kę.  Wpadł jej w oko i postanowiła go rozkochać. I nie odpuściła, mimo jego uników. Jej brat orientował się nieco w jego sytuacji domowej. Wymyślili, że zapiszą się z Piotrkiem na kółko historyczne. To da pretekst, żeby więcej uczyć się w domu. Pod przykrywką tego będzie Piotrka zapraszał do siebie. Tyle, że Piotrek musiał opanować dziobanie historii w innym czasie, żeby babka widziała jakieś wyniki. No i ta zrobili, a w ramach historii Piotrek poznał choćby, czym jest pocałunek. Powiedział mi, że było to dla niego wstrząsem i mógł całować się cały czas. Magda uczyła go jeszcze pieszczot. To im wystarczało. Poza tym przynosiła mu lektury, zupełnie inne niż te od babki. Czytała mu też na głos Markiza de Sade. Szokowały go niektóre opisy, ale Magda nie koncentrowała się głównie na spółkowaniu, ale na filozoficznych tyradach. W pewnym momencie wymyśliła, że przestudiują porządnie wywody Bandole’a o duszy po to, żeby przy jakiejś konfrontacji Piotrek wyjechał nimi babce. Zrobili też małą prowokację. Piotrek kupił prezerwatywy i zostawił je w kieszeni spodni. Był pewien, że babka je przegląda i nie pomylił się. Gdy rano wstał, zobaczył, ze babka czatuje pod drzwiami jego pokoju. Stała z paczką gum w ręce. Z piorunującym wzrokiem. I zaczęła się karczemna awantura. Był zachwycony, gdy widział jej minę gdy spokojnie, lodowatym głosem mówił jej, że niedługo zeżrą ją robaki. Bo dusza jest urojeniem, a swoją cnotą, która ma służyć temu urojeniu, może się podetrzeć. Na spazmy i ryki reagował śmiechem. Po tym wszystkim oburzona babka zadzwoniła do rodziców Piotra wyżalić się. Niechcący powiedziała jednak za dużo i rodzice, po raz pierwszy dowiadując się o pewnych sprawach, wzięli stronę syna. Tego było starej za wiele. Powiedziała, że w takim razie nie życzy sobie, żeby bachor przebywał pod jej dachem. Stanęło więc, że przeniesie się do mieszkania rodziców, a jedno z nich wróci z zagranicy szybciej.

— Jezu, ale jazda — powiedziała Kaśka.


— Ale to nie wszystko. Chłopak w kwestii tego, że pożądanie jest normalne, naprostował się. Sam mi też powiedział, że stał się maniakalnym mineciarzem. Nie w sensie dużej liczby partnerek, ale zakochał się. I to nie w siostrze kolegi. Jest ze swoją dziewczyną od ponad dwóch lat. A jak o niej mówi — Mateusz zamyślił się. — Jakby składała się z trzech elementów: empatii, intelektu i cipki. Czy raczej muszli, jak mówi. Od której, gdyby mógł, nie odrywałby ust. Wyznał mi, że lizanie kobiety jest dla niego jak pranajama. Wtedy czuje, że oddycha naprawdę. Zestrajając się ze swoją dziewczyną, z miękkością i falistością jej warg, twardością łechtaczki, uspokaja się. Uwielbia zasysać ją na głębokim wdechu i wstrzymywać akcję. Przy wydechu atakując językiem. Stwierdził też, że jej życiodajny sok, smakujący jak retsina, harmonia ruchów i cykl oddechów uwalniają jego umysł. Pozwalają żeglować w głąb siebie. No i właśnie w trakcie takiej żeglugi napotkał w sobie pragnienie, by w trakcie pieszczot pojawił się drugi mężczyzna. Pożądanie do swojej płci poczuł nieco później, na wyjeździe klasowym. Gdy siedząc ściśnięty w autokarze ocierał się o nogę kolegi z klasy. Snuł fantazje, a im mocniej szczytował ze swoją partnerką i im bliższa mu ona była, tym bardziej czuł głód mężczyzny. W końcu jej o tym powiedział, a to, co go zdziwiło, to zrozumienie z jej strony. Nawet na jego urodziny zamówiła prostytuta. Kochali się razem, a ona zadbała o to, by mógł zakosztować tyłka prostytuta, ale też by sam mógł się oddać. Jak o tym rozmawialiśmy, był świeżo po tym zdarzeniu. Wciąż go fascynowało, choć go nie oswoił. Bo wciąż miał problem z oswojeniem siebie. To musi być piękne, taki trójkąt — powiedział Mateusz do Kaśki. — Opisał mi zresztą swoje odczucia. Do reportażu. Zostawiam Ci. Ciekawe, co powiesz.

środa, 18 stycznia 2017

9. Umowa o dzieło


Słuchajcie, nie wiem czy przyjadę — jęknął Mateusz do telefonu. — Może te ostatnie rzeczy do reportażu ustalimy mailem? Bo kuźwa, mam mętlik po naszym ostatnim spotkaniu. Potrzebuję dystansu.

Nie marudź — w słuchawce rozległ się głos Irka. — Pogadamy na żywo, powiesz, o co chodzi i jakiś dystans wypracujemy.

***

Kuba kazał Mateuszowi założyć obcisłe spodnie. Do tego sportowe buty, odkryte kostki. A na gołą klatkę piersiową letnia parka. Sam miał na sobie czarne jeansy i ciemną bawełnianą bluzkę z długim rękawem. Gdy Mateusz był już gotowy zeszli na dół. Chwilę stali przy bramie, gdy zza zakrętu pojawił się samochód Irka. Zatrzymał się płynnie przy nich. Obok niego siedział ks. Jurek, który kiwnął im głową na powitanie. Kuba usiadł za Irkiem, Matuszowi zostawiając miejsce za duchowym. Gdy byli już w środku Mateusz zauważył, że od szyi księdza idzie smycz. Irek miał ją owiniętą wokół dłoni, którą trzymał kierownicę. Nie miał czasu się nad tym zastanowić, gdy Kuba stanowczym ruchem odkręcił jego głowę w swoim kierunku. W drugiej ręce trzymał skórzaną obroże ze smyczą.

— Zapniemy Cię — powiedział. — W końcu psy trzeba trzymać na smyczy, gdy wychodzi się na spacer.

Mateusz nie był zachwycony tym pomysłem, ale się zgodził. Kuba sprawnie uwinął się z zapinaniem tak, że obroża bardzo lekko podduszała Mateusza. Potem — na wzór Irka — owinął sobie smycz na dłoni i zapadł się w fotel. W samochodzie panowało milczenie. Mateusz, któremu serce zaczęło walić z poddenerwowania, zaczął wyglądać przez okna. Mijali właśnie jakiś cmentarz. Po drugiej stronie miał na horyzoncie jakiś kolorowy budynek. Kuba przesłaniał widok, dlatego gdy go minęli odwrócił się, by zerknąć na niego w tylnej szybie. Kolory i ich rozkład skojarzyły mu się wtedy z Mondrianem. Jechali potem przez jakąś dzielnicę domków jednorodzinnych i  wjechali w osiedle.




Ich punktem docelowym okazał się plac, który — po tym, jak wysiedli z samochodu — spodobał się Mateuszowi. Z trzech stron okalały go arkady. Pośrodku oczy cieszyła zieleń. A cztery rogi wieńczyły nietypowe jak na blokowisko wieżowce. Rozejrzawszy się po placu zerknął a Jurka. Mógł teraz zobaczyć, że ten nie miał obroży założonej na szyi. Koniec smyczy opinał mu biceps. Dzięki takiemu rozwiązaniu widoczna była koloratka założono do koszuli. Irek z Kubą pociągnęli za smycze i skierowali się ku jednym z arkad. A potem, bardzo powolnym krokiem, poprowadzili „psy” wokół placu. Minęli sklep mięsny, po skręcie pocztę. Ludzi nie było wprawdzie dużo, ale ci, których mijali, patrzyli na nich zszokowani. Chyba właśnie o taki efekt miało chodzić. Zatrzymali się pod delikatesami rybnymi. Tam czekała na nich parka dresów. Na oko po czterdziestce. Irek z Kubą przywitali się z nimi mocnymi uściskami dłoni. To Antek i Krzysztof — Irek przedstawił ich Mateuszowi. — Nasi dzisiejsi gospodarze. Jurek już ich zna. Dresy wdały się w rozmowę z Kubą i Irkiem, którzy pociągnęli za sobą pozostałych. Nie szli do żadnego z wieżowców. Miejsce wybrane zostało więc tak, żeby przeciągnąć „psy” także przez kawałek osiedla. Po kilkuminutowym spacerze dobili wreszcie do czteropiętrowego bloku i zaczęli wchodzić do góry.

Antek z Krzysztofem mieszkali na trzecim piętrze, a ich mieszanie okazało się trzypokojowe. Do dwóch pokoi drzwi były zamknięte. W trzecim panował mrok, pewnie zasłonili rolety. Jasna była tylko kuchnia, do której weszli.  Antek zdjął też parkę z Mateusza. Na stole stały porozstawianie puszki piwa, butelki z wodą, kanapki z łososiem i dwie misi czegoś, co przypominało karmę dla psów. Irek zaczął otwierać alkohol i podał Kubie i znajomym. Wpakował też sobie do ust kanapkę i przeżuwając, kazał Mateuszowi i Jarkowi klęknąć. Potem podstawił im miski z karmą i kazał zjeść do ostatniego okrucha. Jurek od razu wziął się do roboty, chrupiąc głośno. Mateusz ociągał się, za co dostał od Krzysztofa w łeb. A potem poleciały bluzgi, „zachęcające” do konsumpcji. Mateusz nabrał karmy do ust — była twarda  i okrutnie słona, ale zaczął ją grzecznie jeść. Gdy zeszła druga kolejka z piwem, a miski były prawie wyjedzone, Kuba podetknął Mateuszowi kubek z wodą i pozwolił się napić. A potem czwórca zabrała podopiecznych do pokoju. Zapalili boczne światłe światło. Mateusz zobaczył pokój urządzony do seksualnych zabaw. Ściany obite były materiałem, który z jednej strony umilał opieranie się, a z drugiej — wyciszał. Pośrodku było okrągłe podwyższenie. Zrzucać gacie! — zakomenderował Antek. — A potem grzecznie na czworaka na scenę! Nie tak —¨rzucił ze złością, gdy Mateusz uklęknął obok Jurka. Twarzami do siebie, ale nieco z boku, żeby ktoś mógł wam stanąć przed mordą! Mateusz karnie przemieścił się. Spojrzał na przystojną twarz Jurka, która zdradzała spokój. Pozostali rozebrali się i w powietrzy uniósł się zapach używanych i nie do końca umytych pał. Przed Mateuszem wylądował Antek. Miał nieduże, przyklejone niemal do podbrzusza jądra. Jego kutas był średniej długości, ale za to bardzo gruby i mocno zakrzywiony. Przed Jurkiem stanął nagi Kuba. Gdy Antek natarł na usta Mateusza, Kuba puścił na Jurka strugę moczu. Mateusz niemal natychmiast poczuł, że ktoś odlewa się na jego tyłek. Najpierw z daleka, a potem przebija się z lekka przez zwieracz, by wypełnić go moczem od środka. Sądząc po jękach, które wydawał Jurek, czwarty z kolesi musiał penetrować mu dupsko. Mateusz krztusił się chujem, który rżnął mu gardło. Targały nim torsje i ślinił się potężnie. Wolał jednak to, niż picie uryny, co chciwie robił ksiądz. No tak — pomyślał — psie żarcie jest słone, a nie dali mu nawet łyka wody. Antek złapał go za uszy i jeszcze mocniej zaczął posuwać. W jego ślady poszedł Kuba, któremu pęcherz opróżnił się do ostatka. Gość stojący za Mateuszem zaczął lizać mu dziurę. Okazało się, że był to Irek. Jurka musiał zatem obrabiać Krzysztof. Tak też było, bo po chwili z podwyższenia zeszli Kuba z Antkiem, a weszła tam pozostała dwójka. Usiedli pośrodku i wyciągnęli nogi, tak, że noga Irka znajdowała się pod brzuchem Mateusza, a Krzysztofa — pod brzuchem Jurka. Antek z Kubą nałożyli im na stopy żel. A potem nadziali na duże palce dupy pasywów. Mateusza przeszył ból, penetracja palcem od stopy była dość hardcorowa. Starał się jednak rozluźnić i znaleźć w tym jakąkolwiek przyjemność, by przetrwać. Jurek za to wyglądał na zadowolonego. No, teraz już obaj są luźni — powiedział Irek. Możemy rżnąć na dobre. Tylko niech się ładnie wypną na krawędzi sceny. Tak zrobili. Aktywi ustawili się w wygodnej odległości od siebie. Na Mateusza jako pierwszy spadł krzywy chuj Antka. Wbił się po same jaja, po czym wyszedł. Koło przekręciło się i w taki sam sposób wylądował w jego dupie Kutas Irka. Potem palce Kuby, który jednak nie rżnął, bawił się za to w palcówę i fist, a na końcu Krzyśka. Takich rund na jedno głębokie nadzianie odbyli kilka. Potem kazano im położyć się na plecach. Bokiem, tak, żeby mogli przelizać sobie ryje. A aktywi ruchali ich, już każdy w swoim tempie i ze zmieniającą się techniką. Mateusz całując się z Jurkiem miał wrażenie, że ten jest w całości swoją dupą. I że jako dupa przeżywa nieziemską rozkosz. Postanowił pójść w jego ślady. Skupił się na tym, co czuje. Jak inaczej może obcisnąć zwieraczami poszczególnego chuja, jak zmieniają się doznania w zależności od głębokości i tempa pchnięć, czy pokrzywienia kutasów. Najbardziej podobało mu się chyba z Krzysztofem, który był o wiele dłuższy niż Irek. I nie był tak krzywy, jak Antek. Podobało mu się, gdy w bardzo szybkim tempie masakrował mu dupę by potem zwalniać. Wyciągać chuja raz do połowy, raz zupełnie. I wwierać się w niego od nowa. Starał się wyczuć jego rytm, by pomagać mu ruchami bioder. Jego własny członek sterczał mocno, a dupa, rozwalana przez kochanków, pulsowała od gorąca. Ciekawe, co robi Kuba? — zdążył pomyśleć, zanim odpłynął. Nie zauważył, że Jurek penetrowany był jednocześnie chujem Irka i łapą Kuby. A jego miało coś podobnego czekać za moment.



***

Po co ci dystans — zapytał Kuba. — Nie lepiej zrobić tak, żeby Twoja dziewczyna rozsmakowała się w tym, jak wali Cię facet? Da się zrobić.

Ale że jak? — wyjąkał Mateusz.

No, Irek Ci ją zbałamuci, a potem razem wylądujecie w łóżku. Tyle, że to już nie za darmo. Bo Irek jednak nie jest specjalnie hetero.

I myślisz, że on się zgodzi?

Już się zgodził. Byliśmy pewni, że to w tym rzecz — zaśmiał się Kuba. — Ale… ale musisz zagrać naszych warunkach. Za całość kasa, ale poza tym, musisz też dać dupy. Rozsmakować się nie tylko w posuwaniu.

Eeee… — wyjąkał Mateusz z przerażeniem na twarzy.

Żadne eee… dbamy o Twoją laskę. Jak dasz się posunąć, będziesz mniej więcej wiedział, co ona czuje. I zrobisz się lepszy w łóżku. A co sam przeżyjesz, to Twoje — zaśmiał się dość demonicznie. — No i żebyś się nie wymigał, a my nie byli stratni, podpiszesz umowę o dzieło. A aneksem, takim dla nas. W nim będzie, o co chodzi dokładnie w tym dziele. W umowie ujmiemy to ogólnie i dodamy, że zobowiązujesz się współdziałać we wszystkim, co pozwoli najlepiej dzieło zrealizować.